Top 7 zachowań rodziców kandydatów do pracy, które nie powinny mieć miejsca
Coraz mocniej przesuwa się nam granica, w której młodzi ludzie opuszczają swoje rodzinne gniazda i decydują się na zamieszkanie z dala od swoich rodziców ( a przynajmniej dwa bloki dalej). Oczywiście, mieszkanie samemu jest znacznie droższe i nie każdego stać na to, by się wyprowadzić. Przy mamusi bywa też wygodnie – w końcu jest uprane, uprasowane, a lodówka zawsze pełna. To przedłużanie dzieciństwa ma też wpływ na nasze szukanie pracy. Są bowiem rodzice, którzy nie rozumieją tego, że pracę ich dziecko powinno znaleźć samo. Czego zatem rodzice nie powinni robić w sytuacji kiedy ich dziecko szuka pracy? (W artykule używam słowa „dziecko” – proszę pamiętać jednak, że niekiedy to dziecko ma już prawie 30 lat i na koncie jedynie kilka dorywczych prac).
1. Dzwonić w sprawie pracy dla dziecka
Niektóre nadgorliwe matki, dzwonią do firm, z pytaniami o wakaty dla syna czy córki. O ile jeszcze nie matka nie poda personaliów, to nic tak naprawdę się nie dzieje – rekruter czy szef i tak nie wiedzą później, które CV jest aplikacją od „niesamodzielnego synka”. Jeśli się jednak przedstawisz – to z reguły jest to strzał w stopę – taki kandydat traci wiarygodność jako osoba samodzielna i zmotywowana.
2. Przesyłać CV za dziecko
Jeśli chcesz pomóc – podaj dziecku pod nos ogłoszenie- niech jednak samo zadecyduje czy wysłać CV, a jeśli zechce, niech zrobi to samodzielnie. Wysyłanie CV za dziecko nie ma sensu – Kolejnym etapem jest przecież kontakt telefoniczny i trudno oczekiwać, że szef zaufa osobie, która powie mu przez telefon „jaka firma? Ależ ja do Państwa na pewno nic nie wysyłałem”.
3. Przychodzić z dzieckiem na rozmowę
Rozmowa kwalifikacyjna to nie egzamin gimnazjalny. Zawsze w takiej sytuacji kusi mnie, aby zapytać mamusię czy do pracy też planuje przychodzić z synkiem, bo jeśli tak, to muszę dodatkowe krzesło zamówić.
4. Dzwonić do rekrutera z pytaniem „jak mu poszło”
Zdarza się (na szczęście również rzadko), że rodzic zadzwoni po rozmowie kwalifikacyjnej swojego dziecka, aby dopytać, „jak poszło mu na rozmowie”. Taka sytuacja jest dla osoby rekrutującej niezwykle niezręczna, nie chcąc bowiem urazić dzwoniącej osoby, jednocześnie nie może odpowiedzieć na pytanie. Taki telefon uświadamia też rekruterowi, że osoba z którą właśnie widział się na rozmowie ma problemy ze stawianiem granic (a przynajmniej nie umie postawić ich własnym rodzicom) – to nie jest zaś prawie nigdy pożądana cecha u pracownika. Inną reakcją, może być też złość na kandydata za to, że postawił rekrutera czy szefa w konieczności konfrontacji z rodzicem.
5. Wysyłać do rekrutera błagalnego listu
Wprawdzie niezwykle rzadko, ale… niektórym rodzicom zdarza się wysyłać w imieniu dziecka prośbę o zatrudnienie. Najczęściej w liście takim przedstawione są wszelkie trudności i kłody, które dziecku (lub całej rodzinie) rzucał pod nogi świat. Niezależnie od tego na jak bardzo wrażliwego rekrutera trafimy, podejmować on musi decyzję na podstawie kompetencji kandydata i dopasowania do zespołu, nie zaś na podstawie tego, jak trudne jest życie kandydata. Takie dane mogą jednak nieodwracalnie zmienić postrzeganie osoby kandydującej do pracy i to często na niekorzyść. Dlaczego? Bo nie lubimy czuć się przymuszani do podejmowania decyzji, a jednocześnie nie lubimy mieć wyrzutów sumienia z uwagi na to, że komuś nie pomagamy. Częściej więc w takich sytuacjach rekruter pomyśli o tym, że kandydat rzeczywiście jest kiepski – aby usprawiedliwić sobie mocniej to, że go odrzuca. Innymi słowy mówiąc – kandydat który przed takim listem miał jakieś szanse, teraz może je całkowicie stracić.
6. Zmuszać dziecka do pracy, jeśli ono pracy nie chce
To najtrudniejsza część bycia rodzicem, zwłaszcza jeśli nasze dziecko to postawny 30 latek, który nigdy nie pracował w jednym miejscu dłużej niż kwartał. Często efektem namawiania dziecka do tego, by znalazło sobie zatrudnienie jest reakcja polegająca na tym, że dziecko wprawdzie wysyła CV i na rozmowy chodzi, ale też robi wszystko co w jego mocy, by rozmowy te „położyć”. Dlaczego? Bo tak naprawdę, w domu wygodnie mu się żyje, a pracować mu się nie chce. Co zatem można zrobić w takiej sytuacji? Tak naprawdę nie pozostaje nic innego jak „przykręcenie kranika” – etap dla rodzica trudny i bolesny. Warto pamiętać jednak o tym, że to osoba która ma pracować, musi chcieć pracować i nasze zaangażowanie w proces rekrutacyjny nic nie da, jeśli osoba ta pracować nie chce i nie zamierza.
7. Prosić o pomoc swoich znajomych bez konsultacji z dzieckiem
Częstą sytuacją, jest też nadgorliwa pomoc rodziców, którzy uruchamiają swoje kontakty w celu pomocy dziecku, przy czym zapominają dopytać się dziecka o to, co chciałoby ono robić. Efekt potem jest taki, że „znajomy wujka Krzyśka załatwił Ci pracę w telemarketingu”, a dziecko wie, że ta praca jest absolutnie nie dla niego.
Jak się zatem zachowywać?
Wspierać, ale też krytycznie patrzeć na zachowanie i postawę dziecka. Choć dla większości rodziców ich dziecko jest najpiękniejsze i najmądrzejsze, zdają sobie oni sprawę z braków „pierworodnego”. Nie powinno się tych braków przed dzieckiem szukającym pracę ukrywać – dzięki temu może będzie ono w stanie bardziej realistycznie ocenić swoje możliwości.
Nie naciskać, nie zmuszać, nie proponować pomocy bez wyraźnej prośby i przede wszystkim pamiętać, że skoro nasze dziecko szuka pracy, to jest już dorosłą i samostanowiącą o sobie osobą, która powinna umieć o siebie zadbać.