Nie dzwonią do Ciebie head-hunterzy? Może masz złe imię
Wydawałoby się, że to jak mamy na imię nie powinno mieć żadnego znaczenia dla przebiegu procesu rekrutacji. W końcu dla pracodawcy powinny liczyć się kompetencje i umiejętności, a nie to czy zatrudnia Kasię czy Olimpię, Wojtka czy Mieszka. Amerykańskie badania pokazują jednak, że imię może mieć wpływ na proces rekrutacji i jest przejawem dyskryminacji ze względu na rasę w miejscu pracy.
Na Uniwersytecie w Chicago przeprowadzono badania z których wynika, że pracodawcy sugerują się imieniem kandydata i tworząc na podstawie imienia w CV wizerunek danej osoby decydują czy zadzwonić do kandydata czy nie. Ta korelacja nie jest jednak tak prosta i bardziej opiera się na dyskryminacji rasowej niż psychologicznym czy „horoskopowym” znaczeniu imion. W USA imiona można podzielić bowiem na brzmiące bardziej „biało” i „czarno”. Jessica, Emily czy Greg sugerują białego pracownika. Jamal czy Lakisha – czarnego. Do tych osób,które mają „czarno” brzmiące imiona, pracodawcy dzwonią rzadziej o 50% (przy takich samych kompetencjach i doświadczeniu w CV).
Wydawałoby się, że w Polsce tego typu problem nie istnieje. Nie jest tak jednak do końca. Po pierwsze globalizacja spowodowała, że nasz kraj jako miejsce zamieszkania wybiera sobie coraz więcej obcokrajowców. Po drugie, globalizacja sprawiła, że część rodziców zaczyna nadawać dzieciom imiona obcobrzmiące – takie jak Amanda, Kris, Max itd. Po trzecie zaś, coraz częściej dochodzi do małżeństw międzynarodowych – bywa więc i tak, że dziecko mieszkające w Polsce dostaje imię zgodne z tradycją kraju ojca czy matki – stąd polskie Iwany i Ismaele. Za kilka lat, to jak masz na imię może więc poważnie rzutować na szanse znalezienia pracy.
Chyba że wcześniej, wykorzenimy segregację rasową i uprzedzenia.