Jak sprawdzić swój wizerunek w Internecie?
czyli czy mam kiepski PR ?- Poradnik
W dzisiejszych czasach dominacji informacji i wszechobecnego Internetu, to jak wygląda wizerunek internetowy kandydata do pracy może mieć bardzo duże znaczenie. Zarówno rekruterzy jak i pracodawcy coraz częściej przy okazji procesu rekrutacji sprawdzają bowiem, co o kandydacie mówi wyszukiwarka. Świadomość kształtowania własnego wizerunku jest więc niezwykle istotna, zwłaszcza, że nie kształtujemy go na potrzeby jednego stanowiska, lecz na potrzeby całej naszej kariery zawodowej.
O tym, jak wykorzystać serwisy społecznościowe na użytek szukania pracy pisałam już w kwietniu. Problem z budową wizerunku w Internecie polega jednak nie tylko na tym jak świadomie go kształtować pozytywnie, ale również na tym, jak go sobie nie zepsuć. W tym temacie, świadomość społeczna jest niestety jeszcze bardzo niska i często dochodzi do sytuacji w których kandydat nie otrzymuje propozycji spotkania na rozmowie kwalifikacyjnej czy propozycji pracy ze względu na to, co na jego temat wygrzebał w Sieci rekruter.
Osoby w wieku powyżej 35 lat najczęściej „kartotekę” mają czystą – w czasach ich młodości internetu bowiem nie było, nie zdążyli oni więc zepsuć sobie opinii poprzez nieodpowiedzialne zachowanie w Internecie. W przypadku osób w wieku 20-35 lat, takich sytuacji jest jednak sporo. Pamiętać bowiem należy o tym, ze anonimowość w Internecie to jedynie mit.
Jak ludzie psują sobie wizerunek?
Głównie przez nieuwagę i brak świadomości, że w Internecie wszystkie dane zostają zachowane na zawsze. Jeśli więc zdarzyło nam się wylać swoje żale na poprzedniego pracodawcę na forum internetowym, wrzucić dwuznaczne fotografie na naszą klasę, spamować i zachowywać się niezgodnie z netykietą, sporo tych informacji będzie do znalezienia.
Najczęstsze powody dla których pracodawca rezygnuje z kontaktu z kandydatem po znalezieniu informacji na jego temat w Internecie to sytuacje:
- w których kandydat szkaluje dobro firmy w której pracował (dla pracodawcy to ryzyko, że może zrobić to kiedyś jego firmą)
- w których kandydat prezentuje brak kultury osobistej (przeklina, wyzywa innych, stwarza konflikty w połeczności)
- w których kandydat wykazuje się ignorancją (lub jak kto woli, głupotą) – na przykład podczas wypowiedzi na forum czy w serwisie społecznościowym
- z których wynika, że kandydat może mieć problemy psychiczne (informacje o próbach samobójczych, depresji endogennej, rzutach psychozy itd).
Część z was zrobiła teraz pewnie „wielkie oczy” – jak to? Da się znaleźć takie informacje? Niestety tak – o jednym z kandydatów znalazłam kiedyś informacje że ma chorą stulejkę (co nie rzutowało na wynik rekrutacji) o innym, że kradł (to jak najbardziej skreśliło go z listy kandydatów). Raz trafiłam też na informacje, które ujawniły, że kandydat jest członkiem dość ekstremistycznej grupy religijnej. Na szczęście kiepsko wypadł na rozmowie i dyrektor nie musiał tego brać pod uwagę.
Jak sprawdzić co o nas jest w Googlu?
Zachować się tak, jak zachowa się pracodawca, który zechce znaleźć o nas informacje. Najpierw wrzucamy więc w wyszukiwarkę swoje imię i nazwisko (najlepiej w cudzysłowie, aby wyszukiwarka szukała tylko tej konkretnej frazy). Przy bardzo popularnym nazwisku wyników będzie dużo, ale nie należy się tym przejmować – w wielu przypadkach to nawet pozytywne, rekruter nie będzie bowiem mógł być pewien, czy okraszona przekleństwami wypowiedź na forum to na pewno my czy też nie. Przy mniej popularnych personaliach, sprawa nieco się komplikuje.
Imię i nazwisko to jednak dopiero początek. Tak naprawdę trudno za tą pomocą znaleźć sensowne informacje – zazwyczaj naszych nazwisk używamy bowiem jedynie na wybranych serwisach społecznościowych – takich jak nasza-klasa czy Goldenline. I choć tu zdarzają się wpadki (vide zdjęcia urzędnika w lateksowym kostiumie, czy też wypowiedzi na grupie „praca idealna” serwisu GL w formie „każda praca męczy a wszyscy pracodawcy to wyzyskiwacze”, jest ich z reguły najmniej.
Drugim krokiem jest sprawdzenie naszego adresu e-mail. Podobnie jak w przypadku nazwiska, wrzucamy go w wyszukiwarkę. Aby sprawdzić wszystkie opcje, wrzucamy go w kilku wersjach – np. kasiabuziaczek@domena.pl „kasiabuziaczek domena.pl (bez cudzysłowia) i znów patrzymy, co nam Google wyrzuci. Jeśli z naszego maila korzystaliśmy nie tylko do procesu rekrutacji, ale używaliśmy go do rejestracji na forach i serwisach lub podawaliśmy do w treści ogłoszeń czy naszych wypowiedzi – będzie on łatwy do znalezienia. (oczywiście nie zawsze – przy rejestracji na forach czy komentarzach z reguły jest ukryty).
Trzeci krok, to nasz numer telefonu. Sprawdzamy go we wszystkich konfiguracjach (czyli xxx-xxx-xxx i xxx-xx-xx-xx oraz w formie ciągłej -xxxxxxxxx). I znów, jeśli podawaliśmy go na jakiejś stronie, są spore szanse że da się go odnaleźć.
Czwarty krok to numer komunikatora (np. gadu – gadu). Pracodawca wprawdzie najczęściej nie ma do niego dostępu, ale jeśli podaliśmy do przy naszym nazwisku na naszej klasie, czy też wrzuciliśmy w treść ogłoszenia o sprzedaży komórek jajowych, to sprytna osoba szybko połączy nasze nazwisko lub maila z numerem gadu- gadu.
Ostatni krok, który tak naprawdę wykonujemy równolegle podczas powyższych czterech, to poszukiwania naszych pseudonimów Internetowych. O co tu chodzi?
Otóż bardzo często, podczas publikowania czegoś w Internecie, podpisujemy się pseudonimami. Jeśli teraz, choć raz przy naszym pseudonimie użyjemy znanych rekruterowi danych (numeru komórki, komunikatora, maila), rekruter lub pracodawca wiedzą jakiego nicka używamy. Jeśli jest on do tego mało popularny i osób go używających jest niewiele, to bardzo dużo informacji o nas można w ten sposób uzyskać.
Czy komuś naprawdę chce się tak sprawdzać?
Nie martwcie się – z reguły nie, ale w niektórych branżach – zwłaszcza tych związanych z Internetem, tego typu wywiad zdarza się coraz częściej. Zwłaszcza, że wyspecjalizowanej w poszukiwaniu informacji osobie, taki proces zabiera maksymalnie 30 minut. Warto więc poświęcić w wolnym dniu kilka godzin na to, by sprawdzić swój własny wizerunek i w razie czego zminimalizować ryzyko znalezienia o nas tych informacji, które wolelibyśmy jednak ukryć, a których istnienia nie byliśmy świadomi.
Co zrobić, kiedy to co zobaczysz Cię przerazi?
No dobrze, przechodzimy do meritum radzenia sobie z tym, co napsuliśmy w czasach beztroskiego korzystania z Internetu.
1. Oceń szkodliwość informacji – jeśli nic takiego złego na twój temat nie ma w sieci, po prostu nie grzesz więcej. To, że kiedyś sprzedawałeś stare audi czy szukałeś neurologa to jeszcze nie przestępstwo i nie wpłynie na opinie pracodawcy o Tobie.
2. Zmień adres mailowy – jeśli po Twoim mailu można dojść do niepokojących informacji – zmień adres mailowy z którego wysyłasz aplikacje.
3. Nieodpowiednie informacje na serwisie społecznościowym – jeśli zdarzało ci się głupio wypowiadać pod własnym nazwiskiem, nie likwiduj profilu – i tak można Cię będzie znaleźć. Zamiast tego, zaloguj się do wątków, w których się wypowiadałeś i zmień treść wypowiedzi lub je usuń. (Na Goldenline będzie wtedy ślad tego że zmieniałeś wpis, ale dotarcie do oryginalnej wypowiedzi będzie utrudnione. Chyba, że ktoś skopiował ją w odpowiedzi. Wtedy nie pozostaje ci nic innego jak napisać do tej osoby prywatną wiadomość z prośbą o zmianę jej wpisu).
4. Maksymalnie utrudnij dotarcie do twojego nicka– usuń ze statusu publicznego komunikatora swoje dane lub zmień numer gg, zmień maila.
5. Zbuduj pozytywny wizerunek w oparciu o Twoje nazwisko – jeśli pracodawca znajdzie o tobie dużo informacji na początku poszukiwań, nie będzie szukał głębiej i nie trafi na kompromitujące dane. W kwestii tego, jak budować pozytywny wizerunek w Internecie – zainteresowanych odsyłam, do już publikowanego na blogu infopracy poradnika