„Ile mogę wyciągnąć z firmy?” – pytania kandydatów (cz. II)
Jednym z bardzo nietrafionych pytań kandydatów podczas spotkania rekrutacyjnego jest pytanie z kręgu pytań o finanse, które w skrócie można streścić do określenia „Ile mogę wyciągnąć z tej firmy maksymalnie?”. Takie pytania, kandydaci zadają jedynie wtedy, kiedy podczas pierwszego spotkania spotykają się nie bezpośrednio z szefem czy pracownikiem działu HR firmy, ale z zewnętrznym rekruterem (np. z agencji rekrutacyjnej).
Sytuacja najczęściej wygląda tak: rekruter pyta kandydata o oczekiwania finansowe, kandydat kryguje się kilka chwil, po czym pyta „A jak Pani myśli ile mogę powiedzieć” lub „A ile szef chce maksymalnie zapłacić?” lub całkiem bezpośrednio – „A ile mogę wyciągnąć?”.
Takie pytanie to swoisty strzał w stopę – wprawdzie pokazuje kandydata jako osobę poniekąd sprytną, ale również implikuje pytanie czy kandydat posiada odrobinę rozsądku. Dlaczego? Otóż to pracodawca płaci agencji rekrutacyjnej za znalezienie odpowiedniego kandydata i niezależnie od tego jaki budżet przeznaczony jest na stanowisko, pracodawca zawsze woli zapłacić mniej niż więcej. Działanie rekrutera który sugerowałby kandydatowi kwotę wynagrodzenia jest więc nieuczciwe.
Mało tego, zawsze istnieje ryzyko że niefrasobliwy kandydat przekaże na kolejnym spotkaniu z pracodawcą informację w stylu „Bo tu Pani Kasia powiedziała mi na poprzednim spotkaniu, że maksymalnie mogę powiedzieć 3.000 zł”. Dla rekrutera (agencji) takie zachowanie kandydata to ogromne ryzyko. Klient (czyli pracodawca) może bowiem nie tylko nie zaprosić więcej agencji do współpracy to jeszcze zrobić jej złą opinię na rynku.
Na to, że dowiemy się „ile można wyciągnąć” nie można więc liczyć (chyba że rekruter jest naszym kolegą a do tego jest średnio uczciwy, lub też nasze oczekiwania są śmiesznie niskie i przez to tracimy wiarygodność jako kandydat.)