Wysiedziany stołek – niestandardowa metoda znalezienia etatu
O wykorzystywanych przez kandydatów, niestandardowych metodach na zwrócenie uwagi pracodawcy pisałam już nie raz. Żona, która założyła mężowi witrynę internetową, CV na billboardzie, koszulka z CV czy reklama w Google to tylko kilka przykładów. Kolejnym, jest przypadek pewnego copywritera z Settle, który przekonał pracodawców do siebie swoją bezczelnością.
John Gaines bardzo pragnął etatu. Wszedł więc do firmy, z leżących obok niszczarki stosu dokumentów wziąć kilka kartek i usiadłszy przy pierwszym wolnym komputerze który znalazł, rozpoczął serfowanie po Sieci. Kiedy pracownicy pytali go co robi, odpowiadał, że jest freelancerem, który pracuje nad zleceniem. To wystarczyło, by nie wzbudzać podejrzeń. Codziennie kręcił się po biurze, rozmawiając z pracownikami i pomagając im w miarę możliwości. W końcu szefowie zdecydowali się go zatrudnić- w końcu znał już prawie cały zespół.
Oczywiście takie dość bezczelne szukanie etatu nie zawsze zadziała. Za czas spędzony na rozmowach z pracownikami i przekładaniu papierów Gaines nie dostał też wynagrodzenia, ale przyznać trzeba, że miał spory tupet. Czy wyobrażacie sobie, że do waszej firmy ktoś mógłby się niepostrzeżenie wślizgnąć i udawać, że został zatrudniony?
Źródło: careerbuilder.com