Osobliwe zawody – „popychacz tłumu”
Chiny są prawdziwą kopalnią osobliwych zawodów. Być może dlatego, że mieszka tam tak wielu ludzi, że pojawia się zapotrzebowanie na takie obszary zawodowe, które u nas nigdy by nie powstały. Jednym z bardziej dziwacznych, jest stanowisko „popychacza” w chińskim metrze.
O co chodzi? Otóż osoby zatrudnione nie tym stanowisku (ta,, dostają wynagrodzenie!) odpowiedzialne są za dopychanie ludzi do przepełnionych wagonów metra. Po prostu stoją na peronie i tak upychają ludzi, by drzwi się domknęły. Idealna praca dla każdego kto lubi zarówno kontakt fizyczny, ma sporo siły i jest mocno opanowany- reakcje popychanych (a raczej dopychanych) ludzi mogą bowiem nie być najbardziej pogodne.
Popychacze muszą nosić białe rękawiczki (by uniknąć pozwów o ubrudzenie ubrania i nie ryzykować kontaktu fizycznego z bądź co bądź obcymi pasażerami metra) i mieć silny głos – zanim bowiem zaczną dopychać, muszą to ogłosić. Trening przed pracą zawiera również elementy emisji głosu. Popychacze porównują swoją pracę do sytuacji w której próbujemy zamknąć przepełnioną walizkę- co nie dopchniesz, to z drugiej strony wyłazi. Ich praca jest podobno bardzo męcząca fizycznie. Niestety nie udało mi się dotrzeć do informacji ile popychacz zarabia. Jak wygląda ich praca, możecie zobaczyć na MicGadget.
W Szanghaju, metro jest przepełnione średnio między 8 a 32%. W godzinach szczytu podróżuje nim 80% więcej ludzi niż wynosi przepustowość metra – nic więc dziwnego, że bez dopychu się nie da… i jak wam się taka praca podoba?