Największa porażka – 3 strategie, których lepiej unikać
Pytanie o największą porażkę w życiu zawodowym pada na spotkaniu rekrutacyjnym dość często. Jaką strategię wybrać by odpowiedzią na to pytanie nie przekreślić swoich szans na zatrudnienie? Jakie błędy popełniają kandydaci?
Strategia „mea culpa”
Na spotkaniu rekrutacyjnym pytają o największą porażkę. Nie znaczy to jednak, że faktycznie musisz opowiadać o największej. I to takiej, w której zawaliłeś na całej linii. Wybierz raczej wydarzenie, które nie zakończyło się fiaskiem całego projektu i nie zaowocowało milionowymi stratami dla firmy. Weź pod uwagę swoją winę ale również to, czego się w trakcie tego wydarzenia nauczyłeś.
Strategia „to ich wina”
„Onymi” mogą być koledzy, klienci, menedżerowie – wszyscy, tylko nie ty. Taka historia też nie jest dobra – pokazuje, że po pierwsze nie potrafisz słuchać i odpowiadać na pytania (pytanie brzmiało „proszę opowiedzieć o Pana porażce zawodowej”) a po drugie nie widzisz żadnych swoich błędów (co generalnie źle wróży współpracy i procesowi uczenia się).
Strategia „nie miewam porażek”
Wiele osób próbuje wybrnąć z sytuacji mówiąc „nie przypominam sobie żadnej”. Jeśli tak odpowiesz, to dla rekrutera oznacza to, że:
- Nie przygotowałeś się do spotkania,
- Nie masz żadnych doświadczeń zawodowych (i wychowywałeś się na bezludnej wyspie),
- Nie masz za grosz wglądu we własne działania (nie ma takiej opcji, by przez rok pracy nie mieć ani jednej, nawet maleńkiej porażki),
- Boisz się odpowiadać na to pytanie (bo twoje życie jest pasmem porażek),
- Będziesz unikać odpowiedzialności
(bądź kilka powyższych opcji na raz).
Jak zatem odpowiedzieć? Wybierz porażkę średniego kalibru, w której była twoja realna wina, ale z której wyciągnąłeś wnioski na przyszłość!