Zrzutka pracowników na premię dla naczelniczki

Naczelniczka jednego z wydziałów magistratu w Stalowej Woli została pozbawiona części premii za to, że jej podwładni nie nosili identyfikatorów podczas pracy, co jest wymogiem prezydenta miasta. Prezydent, z 2200 zł nagrody, obciął naczelniczce 500 zł. Sprytna naczelniczka, uznając, że niesubordynacja pracowników nie jest winą jej kiepskiego zarządzania personelem, lecz złośliwości bądź nieuważności jej podwładnych zażyczyła sobie, aby dokonali oni ściepy i dołożyli naczelniczce brakujące 500zł które jej się przecież należy.

Urzędnicy, których może nieco trudniej zwolnić niż pracownika prywatnej firmy, ale którzy i tak nie mogą się czuć całkiem bezpieczni pewnie by i zapłacili naczelniczce gdyby nie …anonim wysłany do prokuratury i magistratu. Teraz w sprawie naczelniczki toczy się postępowanie, a urzędnicy zastanawiają się kto doniósł. Zastanawia się też prezydent, który ma żal do urzędników że nic nie powiedzieli o wymuszeniu.

Z deszczu pod rynnę wpadli tylko bogu ducha winni urzędnicy dla których nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Z jednej strony mogli bowiem zapłacić po 100 zł i mieć święty spokój (i żal do naczelnika oraz poczucie niesprawiedliwości), z drugiej mają teraz na głowie przesłuchania, podejrzenia i konieczność borykania się ze zwolennikami naczelniczki, którzy na pewno istnieją (trudno bowiem wyobrazić sobie naczelnika bez znajomości).

Do urzędników ma też żal prezydent miasta – że nie przyszli na skargę osobiście i potrzebny był anonim. A może tak warto byłoby się Panie Prezydencie zastanowić dlaczego urzędnicy nie przyszli? Przecież na pewno nie dlatego że pragnęli ze swoich niezbyt wysokich pensji wspomóc zarabiającą ponad 4 tys. zł koleżankę.