Najdroższe rzeczy wcale nie zachwycają?
Czy chcielibyście mieć na tyle wysokie zarobki by móc kupować najdroższe jedzenie, spędzać noc w najdroższych hotelach i pić najdroższe wina świata? Pieniądze szczęścia nie dają, ale mocno się przydają. Dziennikarz Benjamin Wallace zafascynowany tym, że bogacze są w stanie wydać na jedną rzecz niewyobrażalne pieniądze postanowił sprawdzić, czy najdroższe jest rzeczywiście aż tak wspaniałe i lepsze niż cokolwiek innego. Czy rzeczywiście warto żałować tego, że nie stać nas na wołowinę kobe i białe trufle?
Aby się przekonać, postanowił na własnej skórze sprawdzić jak smakuje najdroższe jedzenie i jak zabawne są najdroższe gadżety. Czy rzeczywiście są aż tak inne od tego, co możemy kupić za mniejsze pieniądze? Wołowina Kobe i białe trufle głęboko go rozczarowały. Kosztujące 800$ dżinsy nie zaowocowały żadnym komplementem ze strony znajomych (a przecież markowe ciuchy mają być zarówno wygodne, modne jak i się podobać. Okazuje się, że drogie wcale nie znaczy ładne). Najdroższa oliwa świata w ramach ślepego testu w porównaniu z innymi oliwami wylądowała na ostatnim miejscu. Siedzenie na najdroższej toalecie świata (za 60.000$) wcale nie zaowocowało lepszym wrażeniem ze świątyni dumania (choć słuchanie mp3 i automatyczna deska sedesowa zostały przez niego uznane za ciekawe). W zasadzie zachwyciło go jedynie warte 60.000 $ łóżko.
Czy to oznacza, że bogactwo i rzeczy, które możemy za nie kupić wcale nie przynoszą nam więcej radości i są jedynie przejawem snobizmu? Okazuje się, że jednak nie – badania przeprowadzone za pomocą rezonansu magnetycznego na osobach przywiązujących wagę do cen produktów wykazują, że konsumując rzeczy droższe, nasz mózg reaguje inaczej – tak jakby rzeczywiście ta rzecz smakowała nam bardziej. Ne jest to jednak rzeczywiście kwestia smaku, a naszego nastawienia.