Cytologia i mammografia w badaniach okresowych dyskryminacją
Znów jak bumerang powraca temat badań związanych z profilaktyką antynowotworową dla kobiet (cytologia i mammografia), które włączone miałby być w poczet badań okresowych. Jak się okazuje, dołączenie takich badań do pakietu badań okresowych rodzi liczne skutki prawne (nie może być zbyt prosto, bo rząd nie miałby co robić).
Pierwotnie pomysł był taki, by kobiety miały obowiązek wykonywać cytologię i mammografię przy okazji badań wstępnych i okresowych. Za badania miało płacić Państwo (gdyż badania te nie są związane z wykonywaną pracą). Okazało się jednak, że kobiety chcą móc odmówić badań cytologicznych lub mammograficznych – w końcu, że pozwolę sobie na odrobinę przekąsu – nie każdej kobiecie zależy na zdrowiu, niektóre najwyraźniej chciałyby móc mieć niewykryty wcześnie nowotwór. W efekcie badań jako obowiązkowych zrobić nie można (zwłaszcza, że badania okresowe mają stwierdzać zdolność do pracy, a w sumie trudno znaleźć taką pracę, w której to właśnie cytologia miałaby uzasadnienie).
Pracodawcy RP zauważyli również jeszcze jeden błąd w założeniach programu. Otóż celem badań cyto i mammografii ma być profilaktyka antyrakowa sponsorowana przez Państwo. Jeśli na bezpłatne badania skierujemy jedynie kobiety zatrudnione w ramach umowy o pracę, to dyskryminujemy wszystkie pozostałe Panie – te które nie pracują, bo zajmują się domem, bezrobotne oraz te, które pracują w oparciu o umowy cywilno – prawne. Z tą logiką nie można się nie zgodzić.
Czy naprawdę, zamiast deliberować nad tematem przez ponad dwa lata już nie można było wymyślić czegoś prostszego? Skoro bezpłatne akcje nie działają, to może wystarczyłoby zapłacić każdej kobiecie za to, że się zbada? (np. kuponem na 50zł)- te które nie chcą się badać nie skorzystałyby z opcji, a dla tych, które się wahają, może byłaby to zachęta. Koszt pewnie byłby porównywalny z kosztami dywagowania o tym temacie tyle czasu.