Polski student – mało się uczy,więcej pracuje
Po co są studia? By zdobyć wiedzę czy papier? Patrząc na dzisiejszą sytuację na rynku pracy i edukacji doprawdy nie wiadomo. Teoretycznie chodzi o edukacje, ale jak przychodzi co do czego, to absolwent i tak musi się uczyć wykorzystania wiedzy w praktyce, a teoretyczna wiedza jaką ma nie przekonuje na tyle pracodawców, by dać absolwentowi pracę. Studenci stawiają więc na doświadczenie zawodowe i pracują już na studiach. W efekcie, czasu na edukację poświęcają mnie, więc i wiedza którą się potem chwalą pracodawcy mocno patykiem jest na wodzie pisana.
Być w dzisiejszych czasach studentem, to być tym przysłowiowym osłem, któremu w dwa żłoby nasypano jedzenia. Praca czy nauka, nauka czy praca? (A i tak ci, którzy wybrali szkołę zawodową i konkretny zawód spawacza uważają, że filozof czy socjolog jest jak osioł, bo pracuje za najniższą krajową lub nawet siedzi na bezpłatnym stażu). Jak donosi Rzeczpospolita, polski student studiów magisterskich na pracę i naukę poświęca średnio 53 godziny tygodniowo, z czego 25 godzin to praca zawodowa. Jak łatwo obliczyć na naukę pozostaje 28 godzin w tygodniu, z czego gros czasu student spędza na wykładach i ćwiczeniach. Kiedy zatem sam się uczy i doczytuje? Tego nie wiadomo (co oznacza, że pewnie z rzadka). A przecież na studiach są jeszcze do wykonania projekty… z innych badań wynika, że tylko 6% studentów dziennych pracuje, zatem większość pracy wykonują studenci wieczorowi i zaoczni – przy takiej średniej oznacza to, że oni na naukę nie mają już chyba ani minuty.
Polacy, Czesi, Słowacy i Rumuni – brać studencka z tych krajów uczy się samodzielnie najmniej. Bo pracują. Ci co są na licencjacie 19 godzin tygodniowo, na magisterskich – 25. Średnia Europejska to 9-15 godzin.
Jak uważacie, czy to, że student – Polak jest tak zarobiony to dobrze (bo to oznacza, że jest zaradny inicjatywny i pracowity) czy może jednak przeszkadza to w pełnym zdobywaniu wiedzy po to, by potem umieć z niej skorzystać?
Po co są studia? By zdobyć wiedzę czy papier? Patrząc na dzisiejszą sytuację na rynku pracy i edukacji doprawdy nie wiadomo. Teoretycznie chodzi o edukacje, ale jak przychodzi co do czego, to absolwent i tak musi się uczyć wykorzystania wiedzy w praktyce, a teoretyczna wiedza jaką ma nie przekonuje na tyle pracodawców, by dać absolwentowi pracę. Studenci stawiają więc na doświadczenie zawodowe i pracują już na studiach. W efekcie, czasu na edukację poświęcają mnie, więc i wiedza którą się potem chwalą pracodawcy mocno patykiem jest na wodzie pisana.
Być w dzisiejszych czasach studentem, to być tym przysłowiowym osłem, któremu w dwa żłoby nasypano jedzenia. Praca czy nauka, nauka czy praca? (A i tak ci, którzy wybrali szkołę zawodową i konkretny zawód spawacza uważają, że filozof czy socjolog jest jak osioł, bo pracuje za najniższą krajową lub nawet siedzi na bezpłatnym stażu). Jak donosi Rzeczpospolita, polski student studiów magisterskich na pracę i naukę poświęca średnio 53 godziny tygodniowo, z czego 25 godzin to praca zawodowa. Jak łatwo obliczyć na naukę pozostaje 28 godzin w tygodniu, z czego gros czasu student spędza na wykładach i ćwiczeniach. Kiedy zatem sam się uczy i doczytuje? Tego nie wiadomo (co oznacza, że pewnie z rzadka). A przecież na studiach są jeszcze do wykonania projekty…
Polacy, Czesi, Słowacy i Rumuni – brać studencka z tych krajów uczy się samodzielnie najmniej. Bo pracują. Ci co są na licencjacie 19 godzin tygodniowo, na magisterskich – 25. Średnia Europejska to 9-15 godzin.
Jak uważacie, czy to, że student – Polak jest tak zarobiony to dobrze (bo to oznacza, że jest zaradny inicjatywny i pracowity) czy może jednak przeszkadza to w pełnym zdobywaniu wiedzy po to, by potem umieć z niej skorzystać?