Dlaczego pracodawcy nie chcą podawać proponowanego wynagrodzenia
Jednym z najtrudniejszych elementów procesu rekrutacji jest moment ustalania wynagrodzenia. Najczęściej dochodzi do odbijania piłeczki między pracodawcą a pracownikiem. Najpierw pracodawca pyta o oczekiwania, potem pracownik – odpowiadając pytaniem na pytanie – próbuje dowiedzieć się, ile firma może zapłacić itd. Na zachodzie, pracodawcy często umieszczają widełki wynagrodzenia w ogłoszeniu o pracę. W Polsce nie ma takiego zwyczaju. Oczywiście, dla pracowników byłoby to najwygodniejsze. Efektywne byłoby również dla pracodawców, którzy nie otrzymywaliby CV ze zbyt wysokimi, jak na ich możliwości, oczekiwaniami finansowymi. Mimo oczywistych zalet nadal nie mamy jednak z zwyczaju podawania wynagrodzenia. Dlaczego? O kilku powodach już pisałam. Nie napisałam jednak o jednej drobnej przywarze Polaków – nierealistycznych oczekiwaniach, wybujałym ego i postawie roszczeniowej. Dlaczego umieszczenie widełek byłoby dla pracodawcy ryzykowne?
1. Super płacą, więc spróbuję!
Jak wielu kandydatów do pracy, czytając ogłoszenie o pracę w którym podane byłoby wynagrodzenie na poziomie 3000-5000 netto powstrzymałoby się przed wysłaniem CV? Pracodawca, który zamieściłby takie widełki prawdopodobnie zostałby zalany aplikacjami. Problem w tym, że 80% aplikacji nie spełniałoby kryteriów. Teraz, mimo braku umieszczania informacji o proponowanym wynagrodzeniu, na wiele stanowisk ponad połowa aplikacji nie spełnia wymienionych w ogłoszeniu kryteriów. „Bo może się uda…”
2. Żyjmy na maksa!
Pracodawca podaje w ogłoszeniu widełki – 3000-3500 brutto. Ile powie kandydat który chce podjąć pracę? Prawie zawsze 3300 – 3500 brutto. Wynika to z tego, że kandydaci nie oceniają swojej wartości lecz kombinują, ile można z firmy wyciągnąć. Skąd to wiedzą rekruterzy? Otóż Ci, którym zdarzyło się rekrutować dla mniejszych i większych firm potwierdzą, że oczekiwania kandydatów nie są uzależnione od ich umiejętności i zaangażowania oraz ilości obowiązków które mieliby w firmie, ale od postrzeganej przez nich możliwości finansowej firmy. Innymi słowy – jeśli szukam specjalisty ds. marketingu do dużej, znanej firmy, nawet osoba bez doświadczenia ma oczekiwania na poziomie 2500 netto, a taka która pracuje dwa lata chce średnio 3000-3500 zł netto. Jeśli szukam do mniejszej firmy, która nie jest na rynku znana bądź działa w niszowej branży, to oczekiwania spadają o jakieś 25-40%. Nierzadko u tych samych kandydatów!
To nic złego, że chcemy zarabiać dużo, ale mierzmy siły na zamiary – spora część kandydatów ma myślenie typu „przechytrzę mojego pracodawcę” a tymczasem chodzi o zbudowanie normalnej, zdrowej relacji biznesowej.
Uzależniaj swoje oczekiwania finansowe od:
- swoich umiejętności (to, że skończyłeś studia to tylko potencjał, nie umiejętność)
- swoich możliwości rozwoju (tego czy jesteś gotowy uczestniczyć w szkoleniach, czy byłbyś skłonny pójść na studia podyplomowe, tego co mógłbyś zrobić, by lepiej pracować)
- swojego doświadczenia w branży (liczy się doświadczenie w tym, co masz robić, a nie doświadczenie w całości. 3 lata barmaństwa i 2 jako sprzedawca w sklepie sportowym nie dają ci doświadczenia związanego z PR w agencji interaktywnej – na to stanowisko Twoje doświadczenie wynosi „0″)
- zakresu obowiązków w firmie i oczekiwań pracodawcy względem pracownika (jeśli Twój pracodawca chce być naklejał znaczki i adresował koperty to nie licz na to że da ci za to kokosy. Jeśli oczekuje że sam stworzysz plan marketingowy firmy od podstaw to powinien mieć świadomość że 1000zł na to nie wystarczy).