Magister spawalnictwa, murarstwa i obuwnictwa?

rp_praktyki12.jpg7.000 pedagogów, 2.500 politologów i 1.800 socjologów tuż po obronie zarejestrowało się w ostatnim półroczu 2014 roku w urzędach pracy. Mimo tego, że uniwersytety twierdzą, że dostosowują program nauczania do potrzeb rynku pracy a młodym ludziom od lat mówi się o tym, że nie potrzeba nam tylu magistrów, za to potrzeba ślusarzy spawaczy i kierowców, absolwenci liceów nadal najchętniej wybierają studia wyższe – a później narzekają, że nie ma dla nic pracy. Może zatem rozwiązaniem byłoby przygotowanie kierunków magisterskich na specjalizacjach, do których do tej pory wystarczyła zawodówka?

Obaw przed tym, że uruchomienie studiów ze spawalnictwa, murarstwa lub kierowania pojazdami podniosłoby oczekiwania finansowe młodych są bezzasadne – po pierwsze płace i tak określa rynek, po drugie obecnie ślusarz i tak zarabia więcej niż absolwent dziennikarstwa czy socjologii – czy zatem zrobi to komuś jakąś różnicę, że ślusarz będzie mieć przed nazwiskiem mgr.?

Młodzi ludzie studiują, bo nie chcą być gorsi niż swoi rówieśnicy. To, co studiują, często jest sprawą drugorzędną – bez większej pasji czy przekonania wybierają takie kierunki jak ekonomia, zarządzanie czy wiedza o kulturze. Skoro zatem przede wszystkim liczy się to by tego „wyższe mieć” to dlaczego nie uruchomić studiów 3 letnich, licencjackich, które pozwoliłyby zdobyć uprawnienia i wiedzę w obszarach które do tej pory były zarezerwowane dla szkół zawodowych? To mógłby być taki mały trik – uniwersytety zachowałyby etaty, młodzi mogliby studiować, a uczelnie nie produkowałyby rzeszy niepotrzebnych magistrów, tylko pożądanych fachowców. O ile oczywiście spawania uczono by w praktyce, a nie tylko na bazie książek.

Co sądzicie o takim rozwiązaniu?

Tagi: