Rozwód przez dojazdy?
45 minut dojazdu do pracy zwiększa ryzyko rozwodu – orzekli szwedzcy naukowcy, którzy jednocześnie nie mają pojęcia, dlaczego tak się dzieje.
Dłuższe dojazdy do pracy zazwyczaj oznaczają wyższe stanowisko i większe pieniądze. Zazwyczaj – bo zakładamy, że dojeżdżać musi się opłacać, więc jeśli ktoś decyduje się na to, by spędzać 1,5 godziny dziennie (lub dłużej) w samochodzie lub autobusie, to oznacza, że jego kariera i profity z niej są dla niego ważne. Te większe pieniądze nie osłodzą jednak partnerowi rozłąki. Mało tego, ze względu na to, że jeden z partnerów ma mniej czasu, to na drugim (z reguły żonie) zostają kwestie opieki nad domem i dziećmi. W efekcie osoba ta musi podejmować prace mniej wymagające, by poradzić sobie z dźwiganiem całego domu na głowie.
Z badań przeprowadzonych na Umeå University wynika, że wśród osób, które dojeżdżają do pracy przynajmniej 45 minut dziennie, ryzyko rozwodów jest wyższe o 40%. I to już w pierwszych pięciu latach od rozpoczęcia dłuższych dojazdów.
Dłuższe dojazdy do pracy obciążają nie tylko tego partnera, który dojeżdża, ale również tego, który ma więcej czasu, bo pracuje bliżej – to na nim skupiają się codzienne zakupy, sprzątanie, gotowanie, dzieci. Trudno się dziwić – ma więcej czasu. Okazuje się jednak, że osobom, które mają dojeżdżających partnerów, na dłuższą metę trudno to znieść.