Prawie co czwarty Polak okrada pracodawcę
Ilu osobom zdarzyło się wykorzystać prywatnie służbowy telefon lub samochód bez pozwolenia pracodawcy? Jak często zabieramy ze sobą do domu materiały biurowe? Ile razy wydrukowaliśmy prywatne dokumenty na służbowej drukarce?
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Ośrodek Badań Opinii Adama Kowalskiego, 23,5% Polaków ma tego typu grzeszki na sumieniu. To mówią badania, a w rzeczywistości liczba ta prawdopodobnie jest nieco wyższa, bo do kradzieży niełatwo się przyznać – nawet w anonimowym badaniu. Poza tym, wiele osób nie uważa zabrania długopisu firmowego za kradzież. Przecież pracodawca i tak kupił go dla nas, prawda?
Dlaczego kradniemy? Wymówek mamy sporo. Aby zaistniała kradzież, pracownik musi mieć okazję, wizję nie bycia złapanym i korzyść z takiego przywłaszczenia. Tłumaczymy kradzież jednak tym, że :
- Mało nam płacą (a skoro pracodawca nas okrada, to my okradamy jego i jesteśmy tym samym kwita);
- Pracodawcę stać (w końcu jeździ drogim autem i był na wakacjach na Seszelach);
- Bo inni to robią i nic im się w związku z tym nie stało (ani ich nie zwolniono ani ich kara boska nie dopadła);
- Bo Szef też kradnie (klientów okrada, albo każe nam pracować na pirackim oprogramowaniu);
- Bo się nam należy i koniec. Jak psu kość. Dlaczego? Do końca nie wiadomo, ale się należy;
Nie bez znaczenia jest też fakt, że zabranie mienia o wartości do 250 zł według prawa wcale nie jest kradzieżą – to po prostu wykroczenie (i już nam lepiej, prawda?). Nawet jak nas złapią, to poza utratą pracy czeka na co najwyżej nagana, areszt do 30 dni lub ewentualna grzywna od 20 zł do 5000 zł.
Pamiętajmy jednak o tym, że nie zawsze pracownicza kradzież jest motywowana osobistą korzyścią. Niekiedy po prostu pomagamy (np. dając za darmo jedzenie ze sklepu). Tyle że ta pomoc nie jest bezpłatna – filantropem jest tu nieświadomy pracodawca.