Pomysłowość pracowników doceniana
Jak w większości firm wygląda wprowadzenie programów oszczędnościowych? Bez konsultacji z pracownikami, wprowadza się określone zasady i ograniczenia, które mają zmniejszyć generowane koszty – często są to pomysły martwe i nietrafione. Upośledzające pracę i jej komfort (jak np. zbyt zimne pomieszczenia by pracownik spokojnie pracował) oraz nie dające pracownikowi żadnych korzyści – w efekcie więc, nie przejmuje się on zaleceniami. Promotech, firma zajmująca się częściami zamiennymi do maszyn budowlanych, automatyką hydrauliką siłową, wprowadziła program racjonalizatorski, w ramach którego pracownikom będzie płacić się za pomysły pozwalające na redukcje kosztów i oszczędzanie.
Szefowie Promotechu wyszli z bardzo słusznego założenia, że maszynę produkcyjną, najlepiej zna obsługujący ją pracownik i to on, a nie manager czy konstruktor urządzenia, najszybciej wpadnie na pomysł, w jaki sposób można tak zmienić stanowisko pracy, by pracę usprawnić lub wprowadzić oszczędności (np. materiałowe). Teraz, każdy pracownik, który wprowadzi usprawnienia, może zyskać premię, w wysokości 200 – 500 zł. Jak na razie, podobno wdrożono pięć z sześciu nadesłanych przez pracowników pomysłów.
Taka metoda oszczędzania, to nie nowość – do tej pory proszenie pracowników o pomoc stosowało wiele zachodnich firm, z IBM na czele. W Polsce to nadal jednak rzadkość, zwłaszcza w kontekście systemu, z którego pracownik czerpałby korzyść finansową – pracodawcy muszą się jednak nauczyć, że inwestycja w pracownika, który przyniesie oszczędności kilkukrotnie przekraczające premię która dostał, się opłaca.
Czy taka metoda jest waszym zdaniem lepsza niż proszenie pracowników o pomysły w zamian za „uśmiech prezesa”? Czy pracownik zaangażowany i tak powinien sam takie pomysły dostarczać? Jak uważacie?