Googleganger – twoje niebezpieczne alter ego
Rekruterzy coraz częściej sięgają do wyszukiwarki, aby poszerzyć swoją wiedzę o kandydacie – czy nam się to podoba, czy też nie, tak po prostu jest. W Polsce trend ten i tak jeszcze nie jest bardzo silny – w USA podobno 50% rekruterów googluje nazwiska kandydatów. Jeśli mamy pozycję w Internecie, to nam tylko pomoże, ale co w sytuacji, kiedy za kolejną odsłoną wyszukiwarki czai się zły Googleganger?
Googleganger to słowo, na które składają się dwa inne – Google i doppelganger (które oznacza sobowtóra). Googleganger to wiec nic innego jak osoba, która ma identyczne dane personalne jak my. Nie jesteśmy krajem o wybitnie zróżnicowanych nazwiskach, zatem problem ten, dotyczy wielu osób. Jakie zagrożenia niesie Googleganger dla rekrutacji?
- Rekruter (czy manager), który postanowi sprawdzić nas w Internecie nie zawsze będzie miał świadomość tego, że nie wszystkie wyniki wyszukiwania, które otrzyma na frazę „Anna Kowalska” oznaczają właśnie tą Annę o która chodzi – może zatem uzyskać błędne dane.
- Najmłodsze pokolenie dość bezrefleksyjnie korzysta z Internetu, nierzadko pozostawiając w Sieci pod własnym nazwiskiem dość niepokojące dowody swojej indolencji – zdjęcia z imprez, pełne wulgaryzmów komunikaty – warto sprawdzić zatem, co się pod naszymi danymi może oku rekrutera bądź szefa ujawnić.
- Jeśli nasz Googleganger pracuje w tej samej branży co my (a tak się niekiedy zdarza), osoba która nas rekrutuje może mieć błędne przekonania o nas – wyniesione z Internetu. Może jej się wydawać, że czytała np. prowadzony przez nas blog, podczas gdy blog prowadził nasz Googleganger z innego miasta.
Warto zatem monitorować wyniki wyszukiwania na nasze nazwisko w Google – nawet jeśli sami się nie kreujemy na ekspertów w Sieci, lepiej wiedzieć, co na nasze nazwisko się pojawia i co mógłby znaleźć pracodawca – aby w razie czego móc wyjaśnić, że to nie ty napisałeś „nienawidzę swojej pracy” lecz Twój Doppleganger Internetowy.