Duży poziom samokontroli sprzyja wypaleniu zawodowemu
Wypalenie zawodowe dosięga coraz większej ilości osób. Media – również w Polsce – krzyczą od jakiegoś czasu, że kryzys i nadmiar obowiązków w pracy spowodowany szerokimi zwolnieniami pracowników (co w efekcie przełożyło się na wzrost pracy dla tych, którzy przeżyli czystki) spowodował większy stres i szybsze wypalenie zawodowe. Nie wszyscy jednak na wypalenie zawodowe są tak samo narażeni.
Okazuje się, że jednym z czynników sprzyjających wypaleniu zawodowemu jest samokontrola. Nie działa to jednak tak, jak się spodziewamy – to nie mniejsza samokontrola sprzyja wypaleniu, lecz większa! Dwóch naukowców – Dr. Yael Steinhart i Dr. Danit Ein-Gar odkryło, że osoby, które cechuje wysoki poziom samokontroli (czyli te, które są w stanie pracować bez nadzoru i odpowiedzialnie wykonują swoje zadania biorąc się za nie bez bycia upominanym przez szefa), w wykonanie zadania angażują całe swoje zasoby i w efekcie szybciej doznają wypalenia.
Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy osoby te stykają się z zadaniami niespodziewanymi, bądź wymagającymi niestandardowego podejścia (czyli na przykład wtedy, kiedy w związku ze zwolnieniem koleżanki z działu Public Relations, marketingowiec musi nagle stać się również „pijarowcem”)
Dr. Ein-Gar porównała takie osoby do sprinterów, którzy wprawdzie są w stanie bardzo szybko biec, ale do przebycia mają mniejszy dystans. W efekcie, szybko spalają się po jednym biegu. Tymczasem, aby uniknąć wypalenia zawodowego powinniśmy pracować niczym maratończycy – widzieć swoje zadania jako stojące w kolejce i rozkładać siły na całość zadań, zawsze zostawiając sobie rezerwę na nieprzewidziane sytuacje.
Jak myślicie o sobie? Macie dużo samokontroli w pracy, ale działacie niczym sprinterzy? Czy może działacie bardziej metodycznie choć może nie aż tak spektakularnie?