Sztuczne referencje za 150$
Na zachodzie, sprawdzanie referencji pracownika jest normą. W Polsce również coraz częściej w trakcie rekrutacji prosi się o numer telefonu do byłego szefa lub współpracownika, w celu sprawdzenia referencji. A co jeśli nie jesteś w stanie zapewnić sobie dobrych referencji, bo z każdej pracy cię zwalniano za nieróbstwo? Otóż w USA powstała firma, która oferuje usługę fałszywych referencji. Bardzo profesjonalną.
Jedynie 150 $ wystarczy, by oszukać swojego potencjalnego pracodawcę. CareerExcuse.com pozwala na zamówienie sobie referencji i – docelowo – zrobienie dobrego wrażenia na potencjalnym szefie. Jak ten system działa?
Otóż w ramach abonamentu (50$ miesięcznie) otrzymujesz wsparcie w zakresie referencji. Obejmuje ono – nazwę fikcyjnej firmy, która cię niby zatrudniała, CareerExcue.com tworzą stronę internetową tej firmy (by ją uwiarygodnić), zakładają lokalny numer telefonu i do tego angażują trzy osoby do obsługi twoich „referencji”. Osoba, która chce je pozyskać, kiedy dostanie od ciebie numer telefonu może połączyć się z sekretariatem (jeden głos), sekretarką szefa (drugi głos), lub pracownikiem działu HR (3 głos). Każda z tych osób dysponuje skryptem działania, który pozwala na skuteczne przeprowadzenie oszustwa tak, by dzwoniąca po referencje osoba nie zorientowała się, że to wszystko to oszustwo, a firma jest nieprawdziwa. Oczywiście, firma nie jest rejestrowana a ty nie dostaniesz świadectwa pracy z fikcyjnej firmy, ale założenie jest takie, że żaden HR nie będzie grzebał wystarczająco głęboko, by dowiedzieć się, że firma, o której dostał numer telefonu i która posiada stronę internetową, nie istnieje w rzeczywistości!
CareerExcuse oferuje swoje usługi również innym podmiotom – np. firmie budowlanej, która potrzebuje dobrych referencji od klientów.
Czy to nie jest nielegalne? Nie mam pewności jak zapatruje się na to prawo USA. W Polsce prawdopodobnie podpadałoby to pod paragraf 271 Kodeksu Karnego dotyczący Fałszerstwa Intelektualnego (za który grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności). Pytanie pozostaje jedynie, czy ktoś z osób sprawdzających referencję zadał by sobie trud sprawdzenia, czy na pewno są prawdziwe.