Do innego miasta za pracą z dotacją?
Rynek pracy w Polsce jest mocno zróżnicowany pod względem terytorialnym. Są takie regiony w których pracy jest sporo a są i takie, gdzie nowe oferty pracy pojawiają się rzadko i są mało atrakcyjne. Rząd rozważając opcje i formy pomocy osobom bezrobotnym myśli więc nad wprowadzeniem dodatku relokacyjnego dla osób, które zdecydowałyby się na przeprowadzkę dla pracy, bądź musiałyby sporo codziennie dojeżdżać.
Projekt na razie jest w sferze planów, niekoniecznie więc ujrzy światło dziennie. Na razie, projekt zakłada dodatek w wysokości podwójnego minimalnego wynagrodzenia dla osób które podjęły pracę w odległości od 50-100 km od swego miejsca zamieszkania, i czterokrotnego wynagrodzenia dla osób przeprowadzających się o ponad 100km. Na takiej dotacji można by więc zyskać nawet 5.100 zł brutto.
Wielu specjalistów z zakresu rynku pracy i ekonomii uważa jednak, że dodatek relokacyjny nie zmieni gruntownie mapy zatrudnienia Polski. Ci którzy rozważają zmianę miejsca zamieszkania zrobią to i tak, tych którzy nie chcą się przeprowadzać nie skusi nawet dość wysoka, lecz jednorazowa dotacja.
Ustanowienie takiego zasiłku niosłoby ze sobą sporo zagrożeń związanych z wyłudzeniami – w końcu w naszym kraju sporo ludzi wynajmuje mieszkania na czarno, oficjalnie nadal zamieszkując w innych miastach. Aby zarejestrować się w UP również trzeba zrobić to tam, gdzie ma się meldunek, co w efekcie prowadzi do dość paradoksalnych sytuacji, kiedy w UP rejestrują się osoby, które od lat mieszkają gdzie indziej i tak naprawdę w miejscu rejestracji pracą nie są zupełnie zainteresowani – dotacja zaś, mogłaby być dodatkową zachętą do zmiany pracy w mieście w którym i tak mieszkają od lat – pod względem prawny przecież wychodziłoby na to że osoby te przeprowadziły się za pracą.
Jak uważacie – czy taki dodatek przyniósłby więcej pożytku czy szkody? Czy szukalibyście pracy w innym mieście, mając w perspektywie rządową pomoc na relokację?
źródło: gazetaprawna.pl