Delegowanie pracownika nadal za najniższą krajową
Komisja Europejska zamierza wprowadzić przepisy, które pozwolą nakazać pracodawcom delegującym pracowników do pracy w kraju za granicą wypłacanie wynagrodzenia na poziomie średniego wynagrodzenia pracownika lokalnego. Czy to dobrze dla pracowników czy źle?
Teraz, pracodawca wysyłając pracownika do pracy za granicę musi mu zapewnić jedynie minimalne wynagrodzenie obowiązujące w danym kraju. Zatem przykładowo, jeśli firma z polski wysyła pracownika do pracy np. w charakterze ochroniarza na terenie Niemiec, musi zapłacić mu 8,5 euro za godzinę. Kiedy postulowane przez KE przepisy zostaną wprowadzone, po dwóch latach pracy, delegowany pracownik będzie mieć prawo do wyższej płacy – na poziomie średniej obowiązującej w danym kraju za daną pracę. W naszym przypadku oznacza to podwyżkę do 12 euro.
Polska, wraz z innymi krajami Unii, w których żyje się znacznie biedniej niż na Zachodzie – Bułgarii, Chorwacji, Węgrzech, Łotwy, Rumunii, Słowacji a nawet tygrysa Europy – Estonii, chciała zablokować dyrektywę, niemniej jednak KE zamierza plan wprowadzić, twierdząc że ma on na celu ochronę pracowników.
Jednej strony można by uznać, że informacja ta jest korzystna dla pracowników. Niestety tak nie jest. Zrównanie płac doprowadzi do zmniejszenia konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na zagranicznych rynkach i w efekcie pracownik po dwóch latach pracy będzie wracał do kraju, bo dalsze jego zatrudnianie nie będzie opłacalne bądź firma będzie po prostu musiała się zamknąć. Efektem dyrektywy będzie więc nie tyle ochrona pracownika, co zabezpieczenie krajów zachodnich, przed tanią siłą roboczą ze wschodu Europy. Tanią, ale nadal chętną do wykonywania obowiązków za najniższą krajową danego kraju, bo nadaj najniższa krajowa w Niemczech ma większą siłę nabywczą niż średnia pensja w Polsce.