Jakich słów nie używać, kiedy rozmawiasz o podwyżce?
Każdy, kto uczestniczył kiedykolwiek w szkoleniu sprzedażowym wie, że podstawową rzeczą, jakiej uczy się handlowców jest stosowanie odpowiedniego języka. Reagujemy na konkretne słowa i to one wpadają nam w ucho. Z tego powodu, zamiast mówić „Ma Pan rację, to jest drogie” handlowiec powie „Ma Pan rację, to nie jest tanie”. Niby to samo, ale jednak brzmi lepiej. Na tej samej zasadzie powinieneś rozmawiać o podwyżce.
Kiedy umawiasz się z szefem na rozmowę „o podwyżce”, to pierwszym skojarzeniem szefa jest „będę musiał zapłacić więcej za tę samą pracę”. Jeśli jednak umawiasz się na „rozmowę o wynikach” bądź „spotkanie na temat analizy Twojej efektywności”, bądź „dyskusję o zyskach, jakie przynosi Twoja praca firmie” to kierunek myślenia menedżera się zmienia. Myśli, jak to, co robisz, ma się do wyników firmy. Jeśli wykonujesz swoją pracę dobrze, to szanse na podwyżkę rosną.
Podczas rozmowy unikaj następujących słów i wyrażeń:
- pieniążki – zdrobniała forma brzmi infantylnie, pokazuje, że obawiasz rozmawiać się o pieniądzach. Zamiast „pieniążki” użyj słów: „wynagrodzenie”, „pieniądze”. Formy slangowe typu „kapucha”, „forsa”, „kaska” są w niedopuszczalne;
- wzrost wynagrodzenia – wzrost oznacza więcej. Może zatem po prostu powiedz „dopasowanie wynagrodzenia do wyników” (bądź realiów rynkowych);
- więcej pieniędzy, wyższa pensja – lepiej powiedzieć „adekwatne, odpowiednie, dopasowane do wyników wynagrodzenie”, można też posłużyć się (choć to nieco ryzykowne) frazami stosowanymi przez pracodawców, np. „motywujące” wynagrodzenie (trzeba się jednak wtedy liczyć z tym, że szef może zaproponować dodatek ruchomy uzależniony np. od wyników).