Godzina dziennie zmarnowana na rozpraszacze

Siedzisz nad rocznym rozliczeniem, które miałeś przygotować dla szefa na wczoraj, a tu nagle zza pleców rozlega się gromkie „to gdzie idziemy dziś na lunch? Krzysiek – gdzie chcesz zjeść?” – i już po pracy, prawda? Teraz będzie trzeba od nowa wdrażać się w tabelki.

Komórki, maile i komunikatory sprawiły, że co chwilę, nasza uwaga w pracy zostaje odwrócona od głównego zadania. Wypadamy z rytmu i zaczynamy zajmować się przez parę chwil czymś innym (np. telefonem), by po chwili dopiero móc wrócić do przerwanego zadania. Niestety czas, który musimy poświęcić na to, by znów skupić się na zadaniu jest po prostu zmarnowany – nie musielibyśmy go poświęcać gdyby po prostu nikt nam nie przerywał i przeszkadzał.

Z badań przeprowadzonych przez FoxNew wynika, że statystycznie, pracownik może pracować w spokoju przez około 15 minut. Po tym czasie na pewno wydarzy się coś co mu przeszkodzi i przerwie stan skupienia. Potem znów możemy wrócić do pracy… na kolejne 15 minut. Ponad połowa pracowników uważa, że „przeszkadzacze” (w tym również zapytania od kolegów czy nawet głośniej nastawione radio, które wybija pracownika z rytmu) zabierają im ponad godzinę czasu dziennie.

Jesli mamy szczęście pracować w biurze podzielonym na niewielkie, kilkuosobowe pomieszczenia, to rozpraszamy się nieco rzadziej. Niestety praca na open space owocuje niemalże stała dekoncentracją. Nic więc dziwnego, że praca zabiera nam dłużej, jesteśmy poddenerwowani i bardziej zmęczeni kiedy już pracę kończymy.

Jak można poradzić sobie z dekoncentracją wynikającą z rozpraszaczy? Możemy starać się je eliminować – sprawdzać skrzynkę pocztową zaledwie kilka razy dziennie, na komunikatorze ustawiać status „Do not disturb”, zakładać słuchawki na uszy (nawet bez muzyki – po to jedynie, by nasi koledzy myśleli, że nie ma sensu się do nas odzywać), a telefon wyciszyć bądź po prostu odłożyć na godzinę słuchawkę stacjonarnego telefonu, byśmy mogli lepiej skupić się na zadaniach. A jakie wy macie metody radzenia sobie z rozproszeniem w pracy?