Obiad z szefem lub kolegami z pracy – kto płaci?

Zdarzyło wam się pójść z szefem na obiad czy kawę? Kto płacił? A przy zapraszaniu kolegi z pracy? Jak powinniśmy się zachować i kto powinien sięgać po portfel?

Zasada jest niby prosta – kto zaprasza ten płaci. Nie zawsze jednak jest to czytelne i nie zawsze mamy pewność tego, że osoba która proponuje obiad czy kawę rozumie zasady podobnie jak my. A co w sytuacji kiedy mamy ochotę spędzić z kimś z pracy czas, porozmawiać na zawodowe tematy, ale nie uśmiecha nam się płacić za dwa obiady? A co kiedy wychodzimy grupą?

Przy grupowych wyjściach najsensowniejszym rozwiązaniem jest podzielenie całego rachunku przez ilość osób, które biorą udział w spotkaniu (oczywiście doliczając napiwek, jeśli uważacie, że kelner lub kucharz zasłużył). Nie zwracamy wtedy uwagi na to, że jedna osoba zamówiła tańsze danie – trudno, jej strata, następnym razem weźmie coś droższego. Innym rozwiązaniem jest oczywiście dzielenie rachunku według tego co kto zjadł i wypił. W przypadku większych grup jest to jednak zarówno kłopotliwe, jak i mało eleganckie. Dość ekscentrycznie wygląda też rozliczanie się co do złotówki przy restauracyjnym stole.

Kiedy na obiad lub kawę zaprasza szef, możemy założyć, że to on zapłaci rachunek. Jednak by zachować pozory warto zaproponować podział rachunku. Jeśli Twój szef skwapliwie na to przystanie, to już przynajmniej wiesz, że obiad z przełożonym się nie opłaca.

W przypadku wypadu z kolegą z pracy w celach biznesowych zawsze warto dopytać szefa, czy nie ma możliwości, by wyjście to (skoro będziecie poruszać tematy służbowe) wliczyć w koszty firmowe. Jeśli nie ma takiej możliwości, to wszystko zależy od tego, w jakiej formie zaproponujesz spotkanie. Użycie słowa „zapraszam” obliguje do tego, by jednak zapłacić za całość. Jeśli jednak mimo tego iż wyraźnie nie zaprosiłeś kolegi on i tak oczekuje że ty zapłacisz rachunek – zrób to. Następnym razem powiesz mu, że teraz jego kolej.

fot.:Mattox/SXC.hu

Tagi: