Ciemna strona japońskiego programu wymiany zagranicznej

Miało być pięknie i różowo. Japońscy przedsiębiorcy zapraszają chińskich obywateli, by ci – w dobrych warunkach pracy – mogli uczyć się i zdobywać kompetencje, a przy okazji zarabiać uczciwe pieniądze, a następnie, uzbrojeni w nowe umiejętności realizować się w pracy w ojczyźnie. Rzeczywistość programu wymiany okazała się jednak znacznie bardziej mroczna.

Co roku, w ramach programu pomocy krajom wschodniej Azji, do Japonii przyjeżdża około 190.000 czasowych emigrantów. Są to studenci i osoby przed 30 rokiem życia, którzy mają pracując poznawać zdobycze japońskiej technologii, aby móc potem we własnym kraju korzystać ze zdobytej wiedzy. Założeniem jest edukacja ale również zapłata za wykonywaną pracę. Tymczasem, pracownicy Ci, kierowani są do fabryk i na farmy, na których pracują po 16 godzin na dobę za stawki mniejsze niż najniższa krajowa. Program realizowany jest od lat 90 tych, dopiero jednak teraz, emigranci zaczynają się skarżyć na warunki pracy i kiepskie traktowanie ich przez ich japońskich pracodawców.

Statystki rządowe, ujawnione w ramach badania sprawy „staży dla emigrantów” pokazują, że ze względu na złe warunki pracy zdarzają się nawet wypadki śmiertelne – średnio umiera jedna osoba na 2600 pracowników z wymiany, przyjeżdżających do kraju kwitnącej wiśni. Najczęstszą przyczyną śmierci są choroby serca wynikające z przepracowania.

Przybywający do Japonii emigranci przez pierwszy rok stażu mogą zarabiać mniej niż najniższa krajowa, po zakończeniu jednak pierwszego roku pracy, mogą zostać na kolejne dwa, ale powinni wtedy przejść na wyższe stawki, czyli na gwarantowane minimum. Okazuje się, że praktycznie nikomu z Chińskich pracowników nie udaje się wywalczyć takiej pensji. Na zarzut wykorzystywania stażujących emigrantów, kierowany do pracodawców Japońskich, odpowiadają oni „jeśli im się nie podoba, zawsze mogą wrócić do domu”… skąd my znamy to podejście…