Rowerem do pracy to jest to!
W Australii dziś obchodzony jest narodowy dzień dojazdu do pracy rowerem (Ride to Word Day – no ale oni mają teraz wczesną wiosnę). Od momentu startu kampanii w 1994 roku, ilość osób, które wzięły udział w akcji i 12 października przyjechały do pracy na rowerze, wzrosła z 614 osób do około 40.000. U nas sezon na rower powoli się kończy, ale to nie znaczy, że nie można przypomnieć tego, jakie korzyści niesie ze sobą przyjazd do pracy na rowerze.
Osoby, których jedyną aktywnością w ciągu dnia jest jazda na rowerze do pracy, w porównaniu do osób, które nic nie robią w zakresie aktywności fizycznej i tak są 20 razy mniej narażone na otyłość i problemy zdrowotne. Trzy godziny jazdy na rowerze tygodniowo zmniejsza ryzyko chorób serca o 50%. Rower jest też jednym z najmniej obciążających czas i kieszeń form aktywności fizycznej – jest więc polecany osobom mającym mało czasu, które nie chcą płacić za siłownię lub fitness.
Badacze australijscy znaleźli jeszcze jeden motywator do tego, by namówić ludzi pracy do dojazdu rowerem – oszczędności. Zachęcają, by to co wydajemy na benzynę lub bilet miesięczny odkładać i po roku kupić sobie coś miłego. Cóż, zakładając, że w Polsce na rowerze dojeżdżać do pracy dałoby się na rowerze przez około 7 miesięcy w roku, to oszczędzamy na komunikacji miejskiej jakieś 350 – 500 zł. Niby za cały rok nie są to oszałamiające oszczędności, ale i rower się zwraca i jeszcze zostanie na jakiś drobiazg. To co – kupujecie na wiosnę rower?