Czy warto walczyć o pracę dla niespełna 8000 absolwentów?
Staże absolwenckie, które wprawdzie nie pozwalają uczestnikom na samodzielne utrzymanie się czy godne życie, dają opcję na zdobywanie doświadczenia zawodowego odpłatnie. Pozwalają nauczyć się zawodu tym, którzy w normalnym trybie rekrutacji do firmy by się – ze względu na brak doświadczenia zawodowego nie dostali. W tym roku, finanse na staże zostały obcięte o około 60% – wolnych środków nie ma od dawna. Czy opłaca się o nie walczyć?
Staże absolwenckie finansowane z Urzędu Pracy mają zwolenników i przeciwników. Ci pierwsi widzą w nich szansę dla młodych ludzi i alternatywę wobec tak częstych staży bezpłatnych. Ci drudzy uważają, że staże za 700 zł psują rynek. Pracodawcy poszukując taniej siły roboczej nie inwestują w „prawdziwe etaty”. Miarą efektywności staży miały być zatem wskaźniki zatrudnienia po stażu. Niestety nie są do końca przekonujące.
Badania prof. Zenona Wiśniewskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu mówią o tym, że wśród osób, które w 2009 roku korzystały ze staży dotowanych z Urzędów Pracy, prace znalazło 34% osób. Co trzeci uczestnik – czyli niby nieźle. Porównując jednak te dane do grupy, która była podobna do badanej pod względem płci, wieku i wykształcenia, okazuje się, że wśród osób, któe nie korzystały z pomocy państwa w formie stażu, pracę znalazło 31% osób. Czy te 3% różnicy to dużo?
Wziąwszy pod uwagę to, że w 2009 roku na staż dotowany dostało się 255 600 absolwentów, mówimy tu o niespełna 8000 osób. Czy nasz kraj stać na takie metody aktywizacji, skoro na szali mamy rozwój zawodowy zaledwie 8000 osób? Zaledwie czy aż – jakie jest Wasze zdanie?