Czesne dla wszystkich? A może najlepsi nie płacą?

Ernst & Young i IBnGR, które wygrały przetarg o wartości 1,7 mln zł na przygotowanie programu strategii rozwoju szkolnictwa wyższego (który ma posłużyć jako zbiór wskazówek przy nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym), dziś mają przedstawić założenia strategii. Zmiany, które proponować będzie Ernst & Young mogą być dla studentów drastyczne – przewidują, między innymi, możliwość wprowadzenia czesnego na studiach dziennych Uczelni Państwowych.

Jak donosi Rzeczpospolita, finansowanie studiów nie objęłoby wszystkich studentów – to wymagałoby zmiany w konstytucji, która gwarantuje dostęp do bezpłatnej edukacji. Takie rozwiązanie było już zresztą rozważane. Gdyby zostało wdrożone, każdy student płaciłby 2500 zł rocznie, co stanowi 25% kosztów studiowania (uczelnie państwowe, ze względu na prowadzone przez siebie badania naukowe, koszty w przeliczeniu na studenta mają wyższe niż uczelnie prywatne). Jak na razie, taka opcja  jest jednak niemożliwa, Ernst & Young chce wiec wprowadzić inna zasadę – ograniczoną ilość bezpłatnych miejsc na określonych kierunkach, dostępną dla najlepszych uczniów. Reszta – nawet na dziennych – płaciłaby za edukacje. W praktyce miałoby to wyglądać tak, że rząd zlecałby uczelni wykształcenie określonej liczby osób, na określonym kierunku. Reszta wolnych miejsc, dostępna byłaby za opłatą. Jak Wam się podoba takie rozwiązanie?

W ramach projektu Ernst & Young, pojawia się też pomysł na zmianę organizacji studiów niestacjonarnych na trzy-semestrowe, co miałoby umożliwić zrównanie poziomu edukacji między studentami studiów dziennych a niestacjonarnych. Ernst & Young podkreśla, że obecnie często poziom wykształcenia studentów tej samej uczelni i tego samego kierunku, ale różnego trybu studiów, mocno się od siebie różni, a dyplomy powinny być równoważne.

Jakie jeszcze zmiany przyniesie program strategii rozwoju? Dowiemy się po opublikowaniu go przez Ernst & Young. Zanim jednak jakiekolwiek zmiany zostaną wprowadzone, może minąć sporo czasu. Program rozwoju musi zostać najpierw zaakceptowany przez środowiska akademickie, a dopiero później stworzone muszą zostać odpowiednie podstawy prawne. A w tym nie jesteśmy szczególnie szybcy.