Pieniądze szczęście dają

Trudno zaprzeczyć, że poziom zadowolenia przy wzroście dochodów wzrasta, choć nie jest to ciąg arytmetyczny – czyli poziom zadowolenia nie rośnie równo wraz ze wzrostem zarobków. Przychodzi jednak taki moment, w którym wzrost finansów nie powoduje przyrostu szczęścia. To tzw. paradoks Easterlina.

Easterlin był ekonomistą, który jako pierwszy zauważył, że jeśli dojdziemy do pewnego poziomu dochodu, to jego wzrost nie będzie już wpływał na nasz poziom zadowolenia. Bardziej szczęśliwi już nie będziemy. Jak myślicie – dlaczego?
Badacze próbowali paradoks Easterlina tłumaczyć na kilka sposobów. Dwa najbardziej wiarygodne odnoszą się do czasu oraz pojęcia luksusu.

1. Wzrost konsumpcji a czas
Jeśli zarabiamy dużo, to stać nas na więcej rzeczy, często droższych niż do tej pory zakładaliśmy. Niestety, wszystkie dobra konsumpcyjne wymagają czasu – trzeba mieć czas chociażby na restauracje, kino, wakacje, kosmetyczkę czy oglądanie TV. A jeśli dużo zarabiamy, to bardzo często również dużo pracujemy i brakuje nam czasu. W efekcie wzrost dochodów nie zwiększa szczęścia, bo i tak nie jesteśmy w stanie tych pieniędzy wydać. Co więcej, posiadanie pieniędzy bez możliwości ich wykorzystania może nas dodatkowo frustrować. I dlatego nie stajemy się bardziej szczęśliwi przy kolejnej podwyżce.

2. Dobra zawsze luksusowe
Innym wyjaśnieniem paradoksu Easterlina jest istnienie dóbr luksusowych. Jak więcej zarabiamy, to chcemy kupować droższe rzeczy. Jednocześnie, jeśli producenci widzą, że coraz więcej osób może pozwolić sobie na daną rzecz, to chcą ją sprzedać jeszcze drożej. Podnosi się więc cena produktów luksusowych. W efekcie, zawsze będą obecne na rynku takie rzeczy, na które będzie stać jedynie bardzo bogatych. I wtedy wszyscy ci, którym wzrasta poziom zarobków, ale nie na tyle, by pozwolić sobie na ultraluksus, doznają frustracji, uświadamiając sobie, że niektóre rzeczy pozostają poza ich zasięgiem.