Nielimitowane wakacje – jak pracownicy na to reagują?

Czy chcielibyście mieć – zamiast 26 dni w roku – w zasadzie dowolną, nielimitowaną ilość wolnych dni? Jak myślicie, ile czasu spędzalibyście wtedy w pracy? Firmy w USA, które wprowadziły taką politykę kilka lat temu są zaskoczone tym, jak pracownicy, którzy mogą przychodzić do pracy kiedy chcą – reagują.

Nielimitowana ilość dni wolnych oznacza w praktyce możliwość samodzielnego zarządzania czasem pracy. Pracownik może wyjść z pracy w piątek o 12.00 i wcześniej zacząć weekend, albo stwierdzić, że chce mieć 3 tygodnie urlopu a za miesiąc wziąć jeszcze kolejne dwa. Nie jest rozliczany za czas przesiedziany w biurze tylko za wykonywane zadania i nikt nie mierzy czasu jaki spędził na przerwie na lunch. Czy taki system ma prawo działać?

Większość pracodawców obawiałaby się, że biuro – po wprowadzeniu takich możliwości natychmiast się wyludni. Jednak doświadczenia takich firm jak Ryan (firmy zajmującej się podatkami)pokazują, że jest zgoła inaczej. Pracownicy nie tylko nie przeginają z urlopami, ale nawet niekiedy nie biorą ich wcale, bo … albo czują się winni kiedy nie ma ich w biurze, albo nie mając nakazanego minimum dni na urlopie okazuje się, że ich nie potrzebują, bo pracują tak, że nie czują nadmiernego zmęczenia. Nie znaczy to oczywiście, że pracownicy nie potrzebują wolnego od pracy – jednakże opcja na to, by pracownik sam kontrolował swój czas pracy pozwala na takie ułożenie dnia pracy, że zmęczenie jest niższe. A do tego, spora część pracowników stara się nie korzystać z urlopu w sytuacjach w których dawniej było to dla nich normą – np. kacowe.

Podobno pracownicy Ryan na początku wprowadzenia systemu – w 2008 roku uważali, że nie przetrwa roku. Teraz, nie wyobrażają sobie innej pracy, a doświadczenia firmy pokazują, że system się sprawdził, efektywność wzrosła a rotacja wśród pracowników spadła. Ryan uzależnia wynagrodzenie pracowników od ilości wykonanych zadań oraz wskaźnika satysfakcji klientów firmy – zatem im więcej i lepiej pracownik pracuje, tym wyższe ma wynagrodzenie. To do niego należy decyzja jak bardzo się stara i ile w związku z tym zarobi. I o ile jego efektywność nie znajduje się poniżej progu opłacalności, do tego ile pracuje i kiedy, firma się nie wtrąca.

I co wy na takie rozliczanie czasu pracy?