Jak może skończyć się oskładkowanie umów o dzieło?

W mediach znów głośno o walce z tzw. umowami śmieciowymi, czyli umowami zlecenie i o dzieło. Głównie chodzi o pomysł oskładkowania umów o dzieło. Obecnie, osoba zawierająca umowę na wykonanie dzieła musi jedynie odprowadzić od wynagrodzenia podatek dochodowy (który najczęściej odprowadza zamawiający). Twórca nie ma jednak ubezpieczenia zdrowotnego, nie odprowadza składek na ZUS i nie ma prawa do urlopu. Co może się stać jeśli umowy o dzieło zostałyby oskładkowane ZUS?
Na pozór pomysł wydaj się dobry – wielu pracodawców w celu redukcji kosztów związanych z zatrudnieniem decyduje się na nawiązanie współpracy w oparciu o umowę o dzieło. Osoba, która się na takie rozwiązanie zgadza, zarabia . Minusem jest dla niej brak składek i ubezpieczenia a spędzony na wykonywaniu dzieła czas nie liczy się do stażu pracy. Oskładkowanie umów o dzieło da takiej osobie zarówno ubezpieczenie jak i opcję na to, by jej emerytura była wyższa.
Niestety, takie rozwiązanie podwyższy koszt umowy dla zleceniodawcy – umowa o dzieło nie będzie już tak opłacalna. Większość ekspertów przewiduje, że poprzez oskładkowanie umów o dzieło zwiększy się szara strefa – pracodawca będzie wolał zapłacić „na lewo” niż ponosić koszy. Osoba wykonująca dzieło będzie wolała więcej zarobić niż odkładać na enigmatyczną i wątpliwą emeryturę. Jest to możliwy scenariusz, ale nie jedyny. Co jeszcze może się stać poza przejściem „dziełowców” do szarej strefy?

Scenariusz 2 – wysyp działalności gospodarczych

Umowa o dzieło przestanie być opłacalna. Dla pracodawcy bardziej opłacalne będzie wystawianie faktury za usługę i wrzucanie jej w całości w koszty. Pojawi się zatem wiele nowych działalności gospodarczych, co przez jakieś dwa lata (mały zus) będzie funkcjonować. Po dwóch latach – przy przejściu na duży ZUS – pracodawcy zaczną szukać nowych pracowników, bo osoba prowadząca działalność nie będzie w stanie zapłacić dużego ZUS’u. Działalności będą masowo zamykane.

Scenariusz 3 – wzrost umów o pracę na 1/16 etatu

Zamiast płacić całość składek od kwoty umowy, pracodawcy mogą wybrać formę pośrednią by wilk był syty i owca cała – czyli zawierać umowy o pracę na minimalne kwoty po to, by pracownik miał ubezpieczenie, a resztę wynagrodzenia wypłacać „pod stołem”. Minus dla pracodawcy taki, że takich zapłaconych na czarno pieniędzy nie wrzuci w koszty. Trzeba będzie zatem wymyśleć sposób na to, jak zwiększyć koszty – np. przez fakturowanie nawzajem z zaprzyjaźnioną firmą. Podatek też trzeba wprawdzie zapłacić, ale bez składek.

Scenariusz 4 – zmniejszenie kwot netto dla wykonawców dzieła

Skoro koszty są wyższe, to trzeba je zamortyzować – np. poprzez przerzucenie ich na tego, kto nie ma wyjścia i nie ma już ich na co przerzucić – czyli wykonawcę dzieła / pracownika. Umowy o dzieło nie musza mieć kwoty minimalnej, zatem można zawrzeć je na niższe niż wynikałoby to z etatu wynagrodzenie i w ten sposób zachować ten sam koszt dla firm. A że pracownik zarabia mniej? Cóż…
Prawdopodobnie pracodawcy wymyślą jeszcze inne sposoby na to, by nie stracić na tym interesie.