Monitoring tego z kim rozmawiasz w biurze?

Jeśli to, że pracodawca jest w stanie zainstalować oprogramowanie, które śledzi to, co robicie na firmowym komputerze was irytuje. Jeśli pomysły na to, by pracodawcy mieli dostęp do danych dotyczących tego jak zdrowo żyjesz uważacie za przekroczenie granic prywatności, to co powiecie na urządzenie, które jest w stanie monitorować waszą biurową aktywność społeczną i informować szefa o tym, z kim rozmawiasz i niemalże co o tej osobie myślisz?!

Takie urządzenie – choć jego opis brzmi jak pomysł na film science-fiction w klimacie roku 1984 Orwella – już istnieje. To Business Microscope firmy Hitachi.

Jak działa ten monitoring? Otóż każdy pracownik w firmie otrzymuje plakietkę (taką jak karta do otwierania drzwi), którą przez dzień pracy nosi na szyi lub przypiętą do piersi. Plakietka wyposażona jest w specjalne czujniki, które monitorują aktywność pracownika. Czujniki te rejestrują to jak się poruszasz po biurze, a kiedy znajdziesz się w określonej odległości od innego pracownika uaktywniają monitorowanie takich obszarów jak mowa ciała (za pomocą czujników ruchu) a nawet analizują ton głosu. Zebrane dane są przesyłane do serwera i przetwarzane za pomocą oprogramowania.

Co za pomocą takiego urządzenia szef może odkryć? Przede wszystkim wzorce zachowania pracownika – z kim i gdzie rozmawia, jak długo trwają rozmowy, a nawet to czy są to rozmowy miłe czy pełne frustracji i gniewu. Jeśli przez cały dzień będziesz siedział przy biurku i do nikogo nie podejdziesz, to szef się też o tym dowie, bo czujniki innych pracowników nie zarejestrują tego, że miały z twoim czujnikiem kontakt. Jeśli przesiedzisz godzinę w pokoju socjalnym, też będzie to widoczne w analizie Twojego wzorca zachowania. Nie da się nawet ukryć braku zaangażowania na zebraniu firmowym – jeśli bowiem usiądziesz na końcu stołu i nie wejdziesz z nikim w interakcje, to czujnik też to odnotuje. Innymi słowy mamy pełną kontrolę i ciągły i stały monitoring.

Po co to wszystko? Według Hitachi po to, by zwiększać produktywność i za pomocą analizy danych behawioralnych móc przewidywać, jak można wpłynąć na zwiększenie efektywności pracowników. Trudno zaprzeczyć temu, że ma to sens – tylko czy w takim pełnym monitoringu można swobodnie pracować? Pewnie wszystko zależy od przełożonych – jeśli dobrze wykorzystają zebrane dane (np. po to by komunikację w firmie usprawnić) to ma to sens. Jeśli jednak mielibyśmy być wzywani na dywanik za to,że zbyt długo korzystamy z toalety, niepotrzebnie rozmawiamy z konkretnymi pracownikami czy robimy za wiele kaw w ciągu dnia, to trudno byłoby mówić o komforcie pracy w takich warunkach, prawda?

Dalibyście radę pracować z takim czujnikiem na szyi?