Co mogłoby zachęcić pracodawców do zatrudniania absolwentów?

Młodzi ludzie nie mają na rynku pracy łatwo – bezrobocie wśród absolwentów uczelni jest spore, a jednocześnie pracodawcy przestają coraz mocniej przywiązywać wagę do dyplomu.  Większość osób odpowiadających na ogłoszenia o pracę ma tytuł licencjata bądź magistra (niektórzy nawet po kilka) zatem często okazuje się, że wartość tego dyplomu w oczach pracodawców jest po prostu niska. Co zatem mogłoby skłonić pracodawców do zatrudniania większej ilości absolwentów?

Pracodawcy wolą pracowników z doświadczeniem. Jest to dość logiczne – taka osoba nie potrzebuje aż takiego przeszkolenia jak zupełna „świeżynka”. Ma też za sobą kilka lat pracy więc lepiej rozumie samą ideę pracy i współpracy między pracownikami. Łatwiej też zbadać w procesie rekrutacji jej kompetencje, można bowiem odnieść się do tego co osoba ta rzeczywiście robiła a nie tylko do tego, co jej się wydaje że potrafi. Pracownik z doświadczeniem jest zatem znacznie bardziej bezpieczny i … tańszy niż osoba dopiero rozpoczynająca pracę, bo ryzyko popełnienia błędu przy rekrutacji jest po prostu mniejsze.

Rzetelna Firma zapytała pracodawców, co – mimo wszystko – mogłoby zachęcić ich do zwiększenia zatrudnienia osób bez doświadczenia zawodowego. Absolwentów z dyplomem, którzy jeszcze nie rozpoczęli pełnoetatowej pracy i albo nie mają doświadczenia, albo opierają się tylko na stażach.

Okazuje się, że gdyby istniało sensowne wsparcie rządu, to być może ilość miejsc pracy dla absolwentów nieco by wzrosła. Czego oczekiwaliby pracodawcy?

Czy można liczyć na tego typu wsparcie? Jak na razie mamy finansowane przez Urzędy Pracy staże absolwenckie, dopłaty do szkoleń (w wysokości 50% kosztów szkolenia, nie więcej jednak niż do wysokości przeciętnego wynagrodzenia) oraz refundacji kosztów stworzenia stanowiska pracy (do maksymalnie  krotności przeciętnego uposażenia).