Reddsetter – kolejna reklama pod przykrywką pracy

W serwisach pracy pojawiło się ogłoszenie rekrutacyjne o poszukiwaniu Reddsettera. Kim ma być owa osoba? Otóż w założeniu, jest to praca dodatkowa polegająca na… imprezowaniu.

Kampania organizowana jest przez producenta piwa smakowego. „Pracę” trendsettera (czyli osoby dyktującej modę trendy) ma dostać 30 osób (po pięć w sześciu miastach – Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Krakowie, Wrocławiu i Trójmieście).

Co trzeba zrobić aby dostać pracę trendsettera? Przede wszystkim zarejestrować się na stronie www i stworzyć przyciągającego uwagę MEM’a (jak na razie konkurencja jest na żałośnie niskim poziomie). Następnie namówić znajomych, by naszego MEM’a lajkowali. Akcja trwa do 12 mają i pięć osób z każdej z lokalizacji, które dostaną najwięcej głosów na swoje MEM’y zostanie zaproszonych na rozmowę kwalifikacyjną. Jak zwykle, okazuje się, że warto czytać regulamin, bowiem zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną okazuje się nie być w żaden sposób wiążące. Oznacza to ( punkt 4.4 regulaminu), że fakt wygranej w konkursie MEMów wcale nie oznacza wygranej (czyli pracy). Mało tego, punkt 6.3 regulaminu podkreśla, że nie można domagać się reklamacji jeśli zaproszenia do zawarcia umowy z Kompanią się nie dostanie.

Innymi słowy, za stworzenie MEM’a i wykonanie sporej pacy by wygrać (czyli powiadamianie i zapraszanie znajomych) co buduje producentowi piwa zasięg wizerunkowy, możemy nie dostać nic. Nawet otwieracza w ramach nagrody pocieszenia.

No dobrze, a co się stanie, jeśli jednak zostaniemy Reddsetterami? Jak na razie wiadomo jedynie, że będą to „królewskie przywileje wejścia na każdą imprezę”. Co więcej? Diabli wiedzą…