3 pokolenia i 3 różne motywacje do pracy

Co motywuje pracowników generacji X? A co Y greków? Czy jakiekolwiek podziały na tzw. „generacje pracowników” mają w ogóle sens? Czy rzeczywiście praca dla 50 latka, 30 latka i 20 latka znaczy zupełnie co innego? Jeśli tak, to być może to właśnie jest powodem, dla których pracodawcom tak trudno jest wdrożyć sensowny system motywacji, a pracownikom tak trudno dogadać się między sobą nawzajem.

Ostatnio trafiłam na ciekawy tekst kanadyjskiego dziennikarza, który porównywał podejście do pracy współczesnych pracowników do Tolkienowskich bohaterów. Bilbo Baggins niechętnie poddaje się „przeznaczeniu” i wolałby bezpiecznie spędzać czas w swoim zacisznym domu. Frodo zaś, bez mrugnięcia okiem poddaje się przygodzie i z entuzjazmem wyrusza na wyprawę. 50 pracownicy są jak Bilbo. Najmłodsi jak Frodo. Tych, którzy mają po 30 lat być może można porównać do Sama (Samwise Gamgee), który i owszem na wyprawę idzie i nawet świetnie sobie na niej radzi, ale tak naprawdę, chodzi mu o to, by wrócić do domu i zacząć życie z rodziną.

Z tego nieco przydługiego porównania ujawnia się obraz trzech różnych pokoleń i podejść do pracy:

Większość standardowych kultur korporacyjnych nie jest dostosowana do tego, by stworzyć warunki rozwoju dla najmłodszego pokolenia. Procedury, szufladkowanie i emocjonalne wyjałowienie (bo nie dobrze jest pokazywać emocjonalną stronę w firmie) sprawiają, że oddzieleni od pracy przedstawiciele pokolenia X świetnie sobie radzą, ale najmłodsi już się męczą. Chcą się zaangażować i chcą by praca była częścią ich życia, ale nie mają na to przestrzeni.

Z jakiego pokolenia wy jesteście? Czy też podobnie to odczuwanie? Żyjecie dla pracy, czy pracujecie by żyć? A może oczekujecie od pracy czegoś więcej?