Tycie w pracy efektem zmiany trybu pracy

Nie tak dawno pisałam o tym, czego unikać, by nie przytyć w pracy. Czytelnik Edi w komentarzu podkreślił, że nie wszyscy pracują za biurkiem. To prawda – są takie zawody, w których przytycie jest praktycznie niemożliwe. Jak to się jednak dzieje, że Ci, którzy pracują w biurach tyją obecnie bardziej niż tyli pracownicy biurowi 30 lat temu? Naukowcy uważają, że winą jest zmniejszenie zapotrzebowania energetycznego.
Jeść dużo i nie przytyć można – jeśli jednocześnie spala się pochłonięte kalorie. Problem w tym, że spalamy ich coraz mniej. W magazynie PLoS One pojawiły się wyniki badań,które porównały zapotrzebowanie energetyczne typowego pracownika biurowego sprzed 50 lat i pracownika obecnie. Okazało się, że mężczyźni obecnie potrzebują o 140 kalorii dziennie mniej, a kobiety o 124 kalorie mniej, w wyniku zmniejszenia się ilości kalorii spalanych w pracy. (Zamiast przejść się do kolegi – wysyłamy maila, zamiast wspiąć się po schodach – jedziemy dwa piętra windą)

140 kalorii wydaje się nie być jakąś wielką liczbą, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie że byle batonik ma ich nieco więcej. Z drugiej jednak strony, zmniejszenie ilości przyswajanych kalorii zaledwie o 100 dziennie jest dla naszej wagi takim samym profitem jak 75 intensywnego wysiłku raz w tygodniu.
Ot i całą tajemnica tycia – a jak jeszcze dodamy do tego kwestię znacznie bardziej kalorycznych posiłków niż te, które jedli nasi dziadkowie, to trudno się dziwić, że o osoby bez nadwagi znacznie trudniej.