Niechęć do dawania referencji pracownikom

Wydawanie byłemu pracownikowi referencji nie zawsze jest dla firmy bezpieczne. O ile w Polsce, wystawcy referencji nic w sumie nie grozi, o tyle w USA, sprawa może zakończyć się w sądzie. Firmy, udzielają zatem referencji wyjątkowo niechętnie. Dlaczego?

W Polsce referencje od byłego pracodawcy nadal nie są popularnym dokumentem, który mógłby przyczynić się do zwiększenia szans zatrudnienia. Wynika to z wielu względów – po pierwsze, referencje często pisane są przez samych pracowników, którzy dają je do podpisania szefowi (który nie mając czasu, sam proponuje pracownikowi „napisz tam sobie co chcesz”) – w referencje zawierające same superlatywy nikt praktycznie zaś nie wierzy. Po drugie, referencje od pracodawców w Polsce często pozbawione są danych kontaktowych z osoba, która ich udziela, zatem są niesprawdzalne, po trzecie zaś, sami pracownicy nie zawsze pamiętają o tym, by odchodząc z firmy o referencje poprosić. Nie mamy jednak takiego problemu z referencjami jak Amerykanie – czyli sytuacji, w której pracodawca nie udziela referencji, bo nie chce mieć potem sprawy w sądzie z kolejnym pracodawcą pracownika.

Jeśli czytacie naszego bloga regularnie, to wiecie, że w USA sądzić z pracodawcą można się o wiele – np. o to, że się przytyło jedząc hamburgery podczas pracy w restauracji. Wyczulenie na poprawność polityczną (a raczej poprawność prawną) jest więc spore. Referencje udzielane pracownikowi mogą zaś stać się podstawą sądowej batalii. Wystarczy bowiem, aby firma B która zatrudnia byłego pracownika firmy A stwierdziła, że referencje które pracownik od firmy A otrzymał, nie do końca odpowiadają kompetencjom pracownika – i już można sądzić firmę A o odszkodowanie, jeśli tylko firma B udowodni, że referencje były istotnym elementem procesu rekrutacji. Przy takim ryzyku, trudno się dziwić, że firmy wolą nie dawać referencji wcale. Mało tego -wiele firm wprowadziło ograniczenia dla swoich pracowników, nie pozwalając im na wyrażanie opinii o byłych kolegach z pracy. Chodzi o to, by potencjalny pracodawca nie odniósł się w pozwie do informacji uzyskanych od byłego współpracownika.

Aby wspomóc jakoś Amerykańskich pracodawców w uzyskiwaniu informacji o potencjalnych pracownikach w ramach procesu rekrutacyjnego, profesor prawa Matthew Finkin chce stworzyć ogólnokrajową bazę referencji, w której można by umieszczać informacje o pracowniku – za informacje te nie można by pozwać wystawiającego. Czy baza powstanie – czas pokaże. Na razie tęgie głowy kombinują, jak uniknąć sytuacji, w której przy zabraniu groźby kary za kłamstwo, pracodawcy handlowaliby referencjami – co podobno zdarzało się już nie raz.

U nas bazy referencji nie ma. Jak uważacie – byłby to dobry pomysł?

Tagi: