Bez pieniędzy da się żyć!

Zanim uznacie, że niewątpliwie musiałam uderzyć się dziś mocno w głowę by wygłaszać tezy o tym, że można żyć bez pieniędzy,  posłuchajcie historii Marka Boyla – człowieka, który od jesieni 2008 roku żyje bez pieniędzy. Nie używa gotówki, kart kredytowych, czeków. Nie pożycza pieniędzy i nie ma oszczędności. Jego pracą, jest codzienne staranie się o to, by żyć we współczesnym świecie, bez pieniędzy.

Mark Boyle był kiedyś odnoszącym sukcesy kierownikiem w firmie produkującej organiczną żywność w Bristolu. W pewnym momencie swojego życia, zainspirowany słowami Gandhiego postanowił przeprowadzić roczny eksperyment i spróbować żyć bez pieniędzy. Zwolnił się więc z pracy, stworzył listę posiadanych dóbr, część sprzedał i za to zakupił sprzęt potrzebny mu do rozpoczęcia eksperymentu. Część sprzętów po prostu dostał od obcych ludzi, po prostu o nie prosząc (w ten sposób otrzymał przyczepę kempingową w której mieszka) i zaczął żyć na własny rachunek, nie pracując w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale też nie obciążając budżetu państwa. Po roku, zdecydował, że na tyle dobrze mu w tym stanie, że eksperyment przedłużył. I żyje. Już prawie dwa lata, bez pieniędzy. Jak to możliwe?

Przede wszystkim, Mark je to,co sam wyhoduje, zbierze w lesie lub znajdzie (np. pod supermarketem). Jest weganinem, nie ma więc problemu z mięsem. Przyczepę ogrzewa znalezionym chrustem, który pali w piecyku, który zrobił dla niego kolega. Ubiera się w to co znajdzie na śmietniku, kąpie się pod prysznicem zrobionym z plastikowego worka zawieszonego na drzewie (w zimie woda nie jest oczywiście zbyt ciepła). Ma też kuchenkę zrobioną ze starych puszek i paleniska. Nie da się ukryć, że dla współczesnego konsumenta warunki są bardziej niż spartańskie.

Mark odkrył wiele metod pozyskiwania naturalnych surowców i przerabiania ich na przedmioty codziennego użytku. Zamiast proszku do prania używa wygotowanych skorupek orzechów. Zamiast pasty do zębów – mieszanki rybich ości i kopru włoskiego – w ten sposób redukuje konieczność ponoszenia wydatków.

Mark, mimo spartańskich warunków nie jest odcięty od świata. Ma laptopa, którego kupił przed eksperymentem, zasilanego panelami solarnymi, z którego pisze bloga – justfortheloveofit.org na którym opisuje zarówno pomysły na bezkosztowe życie, jak i dzieli się z czytelnikami swoimi przemyśleniami odnośnie współczesnej gospodarki. Inicjatywa przekształciła się również w coś w rodzaju banku czasu,  umiejętności i sprzętu – aby nie „iść w koszty”, osoby zgromadzone wokół serwisu dzielą się tym co mają bezpłatnie – zamiast więc np. kupować kosiarkę, pożyczają ją od kogoś kto ją już ma. Podobnie dzielą się też umiejętnościami (np. skręcanie szafek w zamian za lekcje francuskiego). Obecnie, społeczność dysponuje ponad 315 tysiącami umiejętności, 62 tysiącami narzędzi i 287 miejscami (dzięki temu, można pojechać na wakacje, nie płacąc za nocleg w hotelu).

Oczywiście, życie bez pieniędzy nie oznacza, że Marka całymi dniami leży do góry brzuchem – nawet proste czynności – jak pranie – zajmują mu znacznie więcej czasu niż nam (my możemy wrzucić rzeczy do pralki, dodać proszku i gotowe – Mark wszystko robi ręcznie- nawet proszek – i pierze w zimnej wodzie). Oczywiście – Mark miał przez ostatnie miesiące sporo szczęścia. Nie chorował (a przynajmniej nie tak poważnie by nie móc wyleczyć się zbieranymi ziołami). Nie zepsuła mu się przyczepa (ani laptop).

Obecnie, w sprzedaży pojawiła się książka Marka – Moneyless Man (za 11 Funtów). Dochód ze sprzedaży, Mark ma przeznaczyć na inicjatywę Freeconomic, która stworzyła się przy jego blogu, a której celem jest wspieranie sposobów na maksymalnie bezkosztowe życie. Ile Mark będzie w ten sposób żył? Trudno ocenić. Jak sam mówi, brakuje mu partnerki, która podzielałaby jego pasję i zgodziła się na takie życie.

Sposób na życie Boyla spotkał się zarówno z uznaniem, jak i krytyką. Nie brakuje ludzi, którzy podejrzewają Marka nawet o chorobę psychiczną. Być może nie ma na świecie drugiej takiej osoby, która byłaby w stanie dobrowolnie zrezygnować z wygody i żyć tak jak Mark – na pewno jednak, jego historia skłania do przemyślenia – gdzie w tym wszystkim jest granica wyścigu szczurów i czy na pewno warto zabijać się codziennie stresem i pracować ponad siły by kupić sobie nowszy model komórki…