Sprzedawcy będą mieć wolne w każdą niedzielę?

Sprawa wykorzystywania pracowników w placówkach handlowych i zmuszania ich do pracy w niedzielę powraca co jakiś czas niczym bumerang. Tym razem, NSZZ „Solidarność”, z poparciem PO i PiS, chce wprowadzić zakaz handlu w niedzielę, bądź jego ograniczenie do godziny 12.00. Przedsiębiorcy pomstują – na kilka godzin galerii handlowej nie opłaca się bowiem uruchamiać. Zakaz miałby dotyczyć również małych sklepików osiedlowych – prawo handlu miałyby tylko apteki, stacje benzynowe oraz sklepy na dworcach.

Zakaz handlu w niedzielę, politycy motywują troską o dobro pracowników sklepów, którzy często zatrudniani są na ¾ etatu a pracują na cały etat. NSZZ Solidarność zakłada, że skrócenie tygodnia pracy (czyli obcięcie dodatkowych godzin w niedzielę) spowoduje, że pracownicy będą pracować tyle, ile powinni w ramach umowy.

Pozostaje pytanie, czy rzeczywiście wolne niedziele to jest to, czego pragną pracownicy hipermarketów i galerii handlowych. Część z nich otrzymuje przecież dzięki temu wyższe wynagrodzenie (wyższe stawki za pracę w dni świąteczne), praca w niedzielę oznacza też wolne w inny dzień tygodnia, w którym można załatwić ważne sprawy urzędowe, zakupy, lekarza itd – łatwiej, bo wszystko jest czynne. Poza tym, zmniejszenie ilości godzin pracy wcale nie oznacza tego, że pracownicy będą pracować tyle godzin ile wynika z ich umowy o pracę. Niepełne etaty są dla pracodawców bardziej opłacalne, większe jest więc prawdopodobieństwo zwolnienia pracowników niż dopasowania ilości godzin do etatu.

Jeśli zakaz handlu w niedzielę przejdzie, kolejną grupą, która powinna zacząć protestować są pracownicy restauracji i pubów – w końcu ich usługi nie są – jak w przypadku policji, lekarzy czy aptek – pierwszej potrzeby, a kucharz czy kelnerka też chcieliby mieć wolne. Posłowi w niedzielny poranek kawa w kawiarni sama się przecież nie podaje…