Cyberslacking ukarany więzieniem

O cyberslackingu, czyli marnowaniu czasu w pracy na surfowanie po sieci pisałam już nie raz. Wprawdzie raz na czas oderwać się od pracy zawodowej i załatwić jakąś drobną rzecz on-line jest zdrowo (a nawet służy to produktywności pracownika) to jednak w surfowaniu trzeba znać umiar – i to nie tylko w kwestii czasu spędzonego w pracy na Internecie, ale również tego, co się za pomocą służbowego łącza robi. Umiaru tego nie znał Richard Wolf i pójdzie za to do więzienia.

Richard Wolf, który pracował w zakładu uzdatniania wody w Ohio, w zwyczaju miał, w godzinach pracy, spędzać czas na wirtualnych randkach w serwisie Adult Friend Finder. Na pogaduszkach z kobietami spędził ponad 100 godzin pracy. To, że rozmawiał, to jeszcze nie wszystko. Pracownik wysłał bowiem wirtualnej kochance swoje zdjęcie nago (zrobione nomen omen w pracy) oraz rozpoczął „negocjacje” z jedna z kobiet na temat prywatnej sesji „bez seksu” za 150$. Wolf wprawdzie nie zgodził się na płatne spotkanie na czacie, ale powiedział kobiecie, że rozważy tą propozycję w przyszłości. Jego konwersacja została zapisana na dysku komputera, w efekcie oskarżono go o zabieganie o płatny seks.

Poza tym oskarżeniem, Wolf został pozwany dodatkowo o okradanie pracodawcy. Jego 100 godzin czatowania kosztowało bowiem firmę 2392 $ (pensja Wolfa to 23,92$ za godzinę). Sprawa jest o tyle poważna, iż jest to precedens w którym pracownik, za korzystanie z komputera służbowego do prywatnych celów może zostać nie tylko zwolniony dyscyplinarnie, ale również pozwany za kradzież i hackerstwo (prawnik firmy uznał bowiem, że Wolf narażał bezpieczeństwo firmowej sieci).

źródło:securityfocus.com