Rozmowa kwalifikacyjna i punktualność

O tym, że nie powinniśmy się spóźniać na rozmowę kwalifikacyjną nie trzeba chyba informować. Z przychodzeniem na spotkanie rekrutacyjne kandydatów wiąże się jednak jeszcze jeden, często przez kandydatów popełniany błąd – przychodzenie na rozmowę zbyt wcześnie. Tylko pozornie, to że będziemy 20 minut przed czasem nie będzie miało znaczenia, bo „to ja sobie mogę zaczekać”. W większości przypadków, ta nadgorliwość spowodować może zdenerwowanie u szefa czy rekrutera – a to może obniżyć nasze notowania już na wstępie.

Dlaczego to, że kandydat przychodzi zbyt wcześnie jest postrzegane źle?

1. Nie każda firma dysponuje kilkoma pomieszczeniami konferencyjnymi.

W większości firm nie ma osobnych poczekalni, czy miejsca w którym można posadzić kandydata tak, aby doczekał na swój termin rozmowy. W efekcie, pracodawca musi prosić kandydata by poczekał w pomieszczeniu gdzie pracują inne osoby bądź na korytarzu. To zaś może być problemem gdy:

2. Nie wszystkie osoby, które mają być na rozmowie już przybyły

W takiej sytuacji sytuacja nieco się komplikuje. Siedzieć z kandydatem i nic nie mówić – to sytuacja sztuczna i wprowadzająca zdenerwowanie zarówno u szefa jak i u kandydata. Z drugiej strony, rozpoczynanie rozmowy, nawet na luźny temat, kiedy nie wszyscy jeszcze przybyli jest zarówno nieefektywne (rekrutacyjnie) jak i prowadzi do tego, że niektóre rzeczy kandydat będzie zmuszony powtarzać.

3. Rekruter czy szef nie są do końca przygotowani

Nie są, bo liczyli na to, że mają jeszcze 20 minut przed przybyciem kandydata. Jeśli jest gdzie kandydata posadzić aby poczekał – problem jest mniejszy, ale też istnieje – rekruter zaczyna się bowiem denerwować wiedząc że ktoś na niego już czeka. Jeśli mamy sytuację jak w punkcie pierwszym, to problem staje się spory. W efekcie mamy potem źle przeprowadzoną rozmowę i poczucie kandydata, że jego rozmówca się nie przygotował.

4. Kandydat przychodzi na miejsce pracownika który jeszcze pracuje

Zdarzają się też takie sytuacje, że szef planuje zwolnienie pracownika i na jego miejsce szuka nowej osoby. Stara się taką sytuację utrzymać w tajemnicy. Stąd na przykład planowanie rozmowy na godzinę 17.00 kiedy wszyscy pracownicy pójdą już do domu. Kandydat jednak pojawia się o 16.35, kiedy pracownik który jest na wylocie, właśnie kończy się pakować. Kandydat w garniturze, który jeszcze na domiar złego zapyta owego pracownika – „przepraszam, bo ja na rozmowę – to gdzie mam iść”, może zrujnować plan pracodawcy. A pracodawca wiedząc że 3 minuty temu, przez kandydata zaliczył wpadkę z którą będzie musiał się uporać nie jest ani w stanie skupić się na rozmowie, ani tym bardziej patrzeć na kandydata neutralnie – tak jak patrzyłby, gdyby kandydat przyszedł punktualnie.

Podsumowując – dla pewności lepiej więc wchodzić do biura na 3-5 minut przed terminem rozmowy. Taka postawa będzie najlepiej postrzegana przez rozmówcę.